Wszystko zaczęło się rok temu, gdy Wojciech Frankowski, Ryszard Wiśniowski i Grzegorz Zając postanowili pomóc swoim podopiecznym i siostrom zakonnym.
– Nie wiedziałyśmy, jak to będzie – mówiły rok temu elżbietanki, które we Wleniu nad Bobrem prowadzą oddział rehabilitacyjny. – Propozycja była bardzo kusząca, jednak świadomość tego, że młodzi są z zakładu poprawczego, nie była bez znaczenia. Ostatecznie jednak zaufałyśmy ich wychowawcom, a podczas wizyty samego dyrektora placówki uzgodniliśmy z nim szczegóły i otrzymałyśmy potwierdzenie, że wychowankowie nie będą sprawiać kłopotów – relacjonowały, opowiadając, jak to wychowawcy z Zakładu Poprawczego i Schroniska dla Nieletnich w Świdnicy zaproponowali, żeby grupa wychowanków pomogła w remoncie jednego z obiektu należącego do sióstr.
Rzeczywistość przeszła oczekiwania. – Kultura bycia, dyskrecja i zaangażowanie w pracę dostrzegali nawet nasi pacjenci – zapewniała s. Michalina. – Oni nie wiedzieli, skąd są nasi goście, i bez wątpienia nigdy by się nie domyślili.
Rok temu, przez dwa tygodnie lipca, 10 wychowanków świdnickiego poprawczaka najpierw pracowało przy skuwaniu tynków i oczyszczaniu budynku, który jest przygotowywany do dalszego remontu, a następnie porządkowało ogród należący do elżbietańskiego szpitala. Po tym spotkaniu zarówno chłopcy, jak i siostry wiedzieli, że będzie kontynuacja. I była. Najpierw w przerwie bożonarodzeniowej, potem podczas ferii i wreszcie teraz, w kolejne wakacje.
– Od kilku lat szukamy chłopakom wakacyjnej pracy – wyjaśnia Wojciech Frankowicz, dyrektor zakładowej szkoły. – Bardzo dobrze układa nam się współpraca ze świdnickim hufcem ZHP. Jeździmy do Niesulic na rozbijanie i zwijanie obozu, a gdy trzeba, wykonujemy prace na terenie obozu. Dlatego wiemy, że tego rodzaju wyjazdy dobrze wpływają na naszych wychowanków – zapewnia, a jego słowom przytakuje Ryszard Wiśniowski – zakładowy psycholog.
O zaletach takiej wakacyjnej grupy roboczej każdy z wychowawców mógłby opowiadać sporo. Jeden zwraca uwagę, że chłopaki muszą się między sobą dogadywać, że przez dwa tygodnie żyją właściwie w warunkach wolnościowych, co zresztą okazuje się dla nich nie lada wyzwaniem. – Mentalność poprawczaka to m.in. bierność w podejmowaniu samodzielnych decyzji, brak umiejętności organizowania sobie czasu czy bardzo mocna presja ulegania opinii większości – wylicza psycholog. – Tutaj mogli się przekonać, jak bardzo dają się sterować poprawczakowym schematom, i mieli okazję spróbować wyrwać się spod ich dyktatury.
We Wleniu wychowankowie zauważają przyrodę, doświadczają smaku bezinteresownej pracy, obserwują chorych i zniedołężniałych, z zaciekawieniem przyglądają się pracy i sposobowi bycia sióstr zakonnych. – Dzień dobry, Szczęść Boże, Proszę pani zakonnicy – to w pierwszych dniach nieśmiałe, zabawne próby dostosowania się młodych do nowych okoliczności.
Grzegorz Zając, kierownik zakładowych warsztatów przyuczenia do zawodu, cieszy się z tego, że chłopcy mogą wykorzystać umiejętności, jakie zdobyli podczas zajęć warsztatowych.
Więcej w papierowym wydaniu GN na niedzielę 21 lipca.