Minęła 90. rocznica urodzin kardynała Henryka Gulbinowicza. Piękny jubileusz.
Przez kilka dni odbywały się Msze św. i spotkania związane z jubileuszem. A na nich tysiące ludzi. W Wilnie, Bardzie, Wrocławiu. We wczorajszym spotkaniu w Hali Stulecia wzięło udział ok. 5000 osób. Były gratulacje, owacje, prezenty. Podziękowania od prezydentów, ministrów i zwykłych ludzi. Ktoś powie: „przecież to Kardynał – nie mogło być inaczej”. Otóż, mogło być. Tym bardziej teraz, kiedy od kilku miesięcy obserwujemy zmasowaną nagonkę medialną na kapłanów katolickich.
Nikt nie zmuszał tych tysięcy osób do przyjścia. Mimo to ci ludzie tam byli. Bo czuli, że powinni być. Bo osoba, dla której to robią, jest tego warta. Ale dlaczego?
Kilka dni temu przygotowywałem artykuł na temat kard. Henryka Gulbinowicza. Osoby, które miały okazję go poznać, opowiadały, jaki kardynał jest. Jeden z rozmówców powiedział wtedy zdanie, które jest syntezą wszystkich pozostałych, a jednocześnie wyjaśnia popularność kardynała: „To jest po prostu dobry człowiek".
Kardynał i sprzątaczka, ksiądz i mąż, siostra zakonna i żona, prezydent i człowiek spod budki z piwem - każdy z nas dostał to samo zadanie: „Być dobrym człowiekiem”. Jakże proste, a jak trudne...
Kardynał podołał powierzonemu mu zadaniu.