I po premierze

Stanęli przed publicznością - wybraną, przesianą przez kilka różnych sit, trudno się dziwić, że także klimat był wyjątkowo skomplikowany.

"Alchemia Teatralna", projekt edukacji teatralnej Świdnickiego Ośrodka Kultury to pod pewnymi względami ewenement. Tzw. grupę dorosłych (bo jest także grupa młodzieży) tworzy 17 osób: w jednej trzeciej różnej maści dyrektorów (od Młodzieżowego Domu Kultury począwszy a na fabryce "Wagony" skończywszy), ale także m.in. architekt, dziennikarka, poetka, nauczyciele, emerytki czy ksiądz. Wszyscy oni, pod profesjonalnym okiem Juliusza Chrząstowskiego (reżysera i scenarzysty) oraz Tomasza Dajewskiego (choreografa) przygotowali piątą już premierę w swej historii.

Premiera – dziwny spektakl. Dziwny na scenie: aktorzy zżerani przez tremę, z ciągłym niedosytem prób, z wyrzutami sumienia za niedouczone kwestie, paraliżowani przez niepewność reakcji publiczności. Dziwny na widowni: publiczność premiery to "wybrańcy", bo spektakl wyłącznie za zaproszeniami rozdawanymi według kilku kluczy: VIP-y, pracownicy kultury, mecenasi, media, przyjaciele – zarówno ŚOK jak i aktorów. Efekt? Jakaś nieznośna nienaturalność, czasami udawanie, czasami absolutny brak krytycyzmu. Trudno lubić premiery.

Co innego dzień później. Także spektakl, ale biletowany. W beżowych fotelach widzowie – chciałoby się powiedzieć prawdziwi – przyszli na komedię i chcą się pośmiać ze znanych skądinąd postaci. Nieskrępowani, z jasno postawionym celem, koncentrują się na tym, co ważne, a nie na tym, co wypada. No i jeszcze dzieci –  po raz pierwszy tyle dzieci na widowni.

Spontaniczność siedzących w fotelach udziela się natychmiast aktorom – ci wreszcie stają się sobą, choć w kostiumie, choć z rolą na ustach, w gestach i w tonie – pasjonaci dobrego, amatorskiego teatru.  

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..
TAGI: