Podróże kształcą - bez wątpienia, ale czasami i coś powszedniego otwiera oczy. Wystarczy wrzucić to na fejsa.
Zachwycamy się tym, co cudze: kuchnią, kulturą, zwyczajami, zabytkami. I rzeczywiście inność budzi w nas szczególnie intensywne i dobre wrażenia. Natomiast przy okazji umyka nam duma z tego, co nasze. Ile razy słyszałem, jak moi znajomi podróżnicy zachwycali się klimatem obdartych murów Sewilli, brudnych ulic Rzymu albo kiczem arabskich straganów - a to wszystko jest i u nas. Szkoda, że tak nie zachwyca - obdarte z poświaty niecodzienności.
Tak mi się to wszystko skojarzyło po tym, gdy bez szczególnych intencji, tak zwyczajnie jak setki razy wcześniej, wrzuciłem na stronę zdjęcia zrobione w świdnickiej katedrze. Okazało się, że na fejsie biją one (nasze) rekordy popularności... I wtedy złapałem się nie tylko na zaskoczeniu tym faktem, ale i na tym, że sam uległem magii "zagranicy". Otóż nigdy wcześniej nie zrobiłem takich ujęć naszej katedry, jakie przetestowałem w dziesiątkach odwiedzonych w dalekich krajach kościołów.
Sumienie mnie ruszyło, wkrótce nadrobię zaległości.