11 lutego, w Dniu Chorych (zbieżność dat nieprzypadkowa?), w Świdnicy gościł Robert Tekieli. Spotkał się z uczniami trzech szkół i każdym kto chciał porozmawiać o świecie duchowym.
Słuchając Roberta Tekielego, zrozumiałem na czym polega właściwy sposób mówienia o złu. On nie demonizował rzeczywistości. Nie wmawiał, że każde dotknięcie ubranka z Hello Kitty albo włożenie pierścienia Atlantów prowadzi do opętania. Nie histeryzował, ale wskazywał racjonalne powody, dla których człowiek wierzący powinien unikać kontaktu z tym czym lubi posługiwać się szatan.
W swojej argumentacji zrezygnował także z wielkiej teologii. Opowiedział kilka historii i zwyczajnie dał do myślenia. Co zrobią z Harrym Potterem jego słuchacze? Czy przestaną uprawiać aikido? Czy porzucą wizyty u wróżek? Czy nie będą faszerować się homeopatycznymi specyfikami? Czy odwiedzą egzorcystę albo wezmą udział w Mszy św. z modlitwą o uwolnienie? Myślę, że tak. Jeśli tylko są uczciwi. Co więcej każdy rozumny słuchacz Tekielego przynajmniej wyruszy w drogę do Boga, albo odda się Mu szczerze i z pragnieniem doświadczenia miłości. Bo tego tak naprawdę szuka każdy, kogo fascynuje numerologia, irydologia, astrologia czy inne feng shui. Niczego innego nie potrzebuje, tylko miłości i Miłości - bo przecież zanim zostanie adeptem takiej czy innej tajemnej siły, jest człowiekiem - stworzeniem wyjątkowym, powołanym do życia na obraz i podobieństwo Stwórcy. Powołanym do miłości przez Miłość.