Coraz głośniej mówi się o tym, że świat zmierza do kolejnej konfrontacji militarnej.
Oby nie, ale i tak widać, że dzieje się źle – to pewne. Zepsute społeczeństwo niszczy bezbronnych, syte i rozpieszczone młode pokolenie porzuca honor, wartości, ambicje i wybiera sobie idoli, którzy mu przyklaskują i je rozgrzeszają. Czy można się temu wszystkiemu oprzeć? Można. Z jednej strony wierność Bogu kształtuje i chroni kręgosłup moralny, z drugiej trzeba otwierać się na tych, którzy cierpią. Spotkanie z nimi, poznanie ich losu, empatyczne wejście w ich położenie to cenna lekcja, która przekonuje, że warto walczyć o pokój. Ale nie ten „święty spokój”, celebrowany z pilotem w ręce, ale pokój wyrastający z miłosierdzia. O co mi chodzi? Zaledwie 800 km od Świdnicy ośmiuset uchodźców czeka na naszą pomoc (s. VI). Nie wolno być na nich obojętnym, bo obojętność pojedynczych osób, regionów i państw karmi wojnę, która czai się u naszych drzwi. A ta, gdy poczuje się silna, zniszczy wszystko. Bez litości. A wtedy i my będziemy czekać na pomoc, jak dzisiaj czekają w Iwano-Frankiwsku.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.