Nie kryłem wzruszenia, gdy po 10 latach znowu odwiedziłem wrocławską pielgrzymkę-matkę. Wiele się zmieniło, jednak "Orzech" jest wciąż mocny.
Z jednej strony pielgrzymki są coraz mniej liczne… to fakt. W tym roku było znowu mniej niż w ubiegłym - zarówno w świdnickiej, jak i wrocławskiej. Z drugiej strony pielgrzymki są coraz bardziej dojrzałe... pątnicy bowiem coraz świadomiej sięgają po tę formę ascezy. Są przekonani, że Bóg łatwiej może dokonywać wielkich dzieł w ich życiu, gdy z pokorą przyjmą swoje ograniczenia, swój ból, swoje duchowe potyczki. Tego wszystkiego bynajmniej nie brakuje na pielgrzymce.
Chcę dzisiaj wspomnieć "Orzecha" - czyli ks. Stanisława Orzechowskiego. Człowieka, który jest ojcem dolnośląskiego pielgrzymowania. "Orzech" bowiem na 34. Pieszej Pielgrzymce Wrocławskiej świętował złoty jubileusz kapłaństwa.
Co mnie zdumiewało podczas tej uroczystości? Siła tego niemłodego już człowieka. Siła trwania przy Bogu i wobec Niego - dla zbawienia wielu. Przypominam sobie, z jakim żarem w oczach i sercu jako nastolatek słuchałem 25 lat temu jego kazań, na pielgrzymce właśnie... (słuchałem potem przez kolejne 15 lat) i widziałem dzisiaj ten sam żar fascynacji "Orzechem" u tych, którzy przyszli po mnie w sztafecie nastoletnich wyborów, decyzji, posunięć i opowiedzeń.
Ks. Stanisław „Orzech” Orzechowski to autorytet zarówno dla młodych, jak i dorosłych. Dla tych wszystkich, którzy potrzebują pewnego punktu odniesienia, duchowego ojca, przewodnika sensu i celu życia.
I myślę, że tu dotykamy jednej z przyczyn, dla których pielgrzymki kurczą się liczebnie z roku na rok. Kolejne pokolenia młodych (a to przecież oni przede wszystkim pielgrzymują na Jasną Górę) nie szukają autorytetów. Czemu? Bo nie wiedzą, że życie osłaniane przez siłę doświadczenia i wiary osobowości dojrzałej i ojcowskiej nabiera niezwykłego blasku i mocy. Gdyby wiedzieli, szukaliby przewodników - także tych na Jasną Górę.