Pani Teresa miała farta. – Na początku rzeczywiście dałam się nabrać, bo po głosie wydawało mi się, że to mój bratanek. Kiedy zaczął mówić o pieniądzach, nabrałam podejrzeń.
Ta kobieta na szczęście nie dała się nabrać oszustowi. Gdy zatelefonował, zaczęła z nim rozmawiać. – Nawet mówiłam do niego po imieniu, bo myślałam, że to naprawdę bratanek. Czerwone światełko zapaliło mi się, kiedy powiedział, że jest w szpitalu. Mówił, że miał wypadek, nic mu się nie stało, ale skasował komuś samochód – opowiada pani Teresa.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.