Świdnica na lewo. Jak bardzo? Nie wiadomo

Przed drugą turą wyborów w niektórych środowiskach powtarzano: Oby nie powtórzył się scenariusz z Częstochowy. No i powtórzył się.

Taaak! - stało się to, czego obawiało się wielu, zbyt jednak mało, żeby skutecznie przegłosować swojego kandydata, Wojciecha Murdzka na czwartą kadencję prezydenta Świdnicy.

W wyniku dogrywki wyborczej, prezydentem biskupiego miasta stała się kandydatka SLD, Beata Moskal-Słaniewska. I właściwie to boli najbardziej, bo sama nowa pani prezydent to osoba sympatyczna, której można dać kredyt zaufania, kredyt - bo sama wrażliwość i sympatyczność nie wystarczają, żeby mieć pewność dobrego zarządzania miastem. Co to jednak znaczy, że jest partyjna? Że jest czerwona! - tak naprawdę nie wiadomo.

Czy ziszczą się czarne scenariusze parad równości, promocji gender, ostentacyjnego antyklerykalizmu, in vitro i szlabanu dla prolajfowców - bo takimi działaniami polska lewica zdobywa serca wyborców - nie wiadomo! - trzeba powtórzyć, choć na pewno warto o to panią prezydent zapytać. Co też uczynimy.

Faktem jest, że Beata Moskal-Słaniewska pokonała nie tylko prawicowego samorządowca, ale i zaangażowanego katolika, Wojciecha Murdzka. Czemu tak się stało? Nie ma prostej odpowiedzi na to pytanie: swoje wiedzą aktywiści lewicy i antyklerykałowie, swoje wiedzą czytelnicy lokalnych mediów, swoje wiedzą przeciętni świdniczanie i ci, którzy kierują się wąsko pojmowanym interesem. Kto wie najlepiej? - znowu: nie wiadomo!

Ostatecznie jednak ważne jest co dalej? Nowa pani prezydent będzie musiała wykazać się niezwykłymi zdolnościami, by pogodzić na swym urzędzie fakt posiadania legitymacji SLD z niedzielnym uczestnictwem we Mszy św. w kościele katedralnym. Oby się jej to udało, z pożytkiem dla miasta, swego zbawienia i na chwałę Bożą. Czy się uda? - po raz ostatni: nie wiadomo!

 

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..