Wiecie Państwo, że robienie zdjęć podczas głosowania jest czasami nielegalne? A innym razem legalne jest. Kto decyduje? "Widzimisie"
Zrobiłem zdjęcie karty do głosowania ponieważ pomyślałem, że to będzie dobra ilustracja do tekstu o wyborach. Nie zrobiłem innego ujęcia, ponieważ pomyślałem, że będę miał takie same nieprzyjemności jak ostatnio. Tak, tak – bo ostatnio podczas wyborów, po raz pierwszy od 10 lat odkąd je fotografuję, szefowa komisji wyborczej zabroniła mi robienia zdjęć (od jej widzimisię zależy, czy można robić zdjęcia, czy nie... takie mamy prawo). Więc ta pani, po konsultacjach uparła się, że nie mogę – ja dziennikarz z ważną legitymacją prasową. Przez chwilę chciałem robić raban, ale mi przeszło, gdy rządzący zaczęli te czary mary nad urnami robić (na oficjalne wyniki czekamy wciąż, czy zostały już ogłoszone?) bo wobec tych faktów, moje przygody fotoreporterskie to drobnostka.
No więc tym razem nie ryzykowałem, bo jeszcze nie wiedziałem, czy czary mary nad urnami się nie powtórzą... zresztą wciąż tego nie wiadomo na pewno. Więc sfotografowałem kartę do głosowania... z długopisem, który potem sobie wziąłem.
Miałem nosa! Przyznam się, że co do demokracji w takim, kształcie w jakim jest ona stosowana obecnie w Polsce mam mieszane uczucia, jest kapryśna, łatwa do sterowania, podatna na demoralizację, uległa wobec wynaturzeń – ciągle za młoda, żeby skutecznie broniła, wspierała i szerzyła dobro, piękno i prawdę.
Niestety nic lepszego nie wymyśliliśmy, więc musimy przez to przejść, używając co jakiś czas długopisu wyborczego. Ten na moim zdjęciu a teraz na moim biurku, może okazać się historycznym. Cieszę się, że mam go u siebie – będzie cenna pamiątka dla potomnych, gdy będą wspominać 10 maja – przełom w III RP.
PS
Oczywiście wziąłem sobie urzędowy, ale zostawiłem na jego miejscu inny – długopis wyborczy.