Niepokojące głosy dochodzą z Wrocławia. Wolności obywatelskie są gwałcone przez urzędników i podległe im służby.
Jak informuje Anita Kiljan, rzeczniczka Fundacji Pro, 19 maja we Wrocławiu miała miejsce niebezpieczna dla demokracji sytuacja, gdy ubiegający się o reelekcję prezydent unikał spotkania z wyborcami.
Wolontariusze Fundacji Pro-prawo do życia nie zostali dziś wpuszczeni na debatę wyborczą z Bronisławem Komorowskim w Ossolineum we Wrocławiu. Spotkanie (o którym wiadomość podano na dwie godziny przed rozpoczęciem) zasilone zostało przez dowiezioną publiczność i nie było dostępne dla zwykłych obywateli.
Nie mogąc uczestniczyć w spotkaniu, dwóch działaczy fundacji stanęło więc na chodniku przed wejściem do gmachu i rozwinęło banner ze zdjęciem abortowanego dziecka i pytaniem "Czy to dobry kompromis, Panie Prezydencie?"
Po niedługim czasie jeden z nich – dolnośląski koordynator fundacji Adam Brawata – odebrał telefon z Urzędu Miasta z zapytaniem, czy znajduje się pod Ossolineum. Gdy potwierdził, usłyszał, że do urzędu dzwoniła policja i że zostanie ukarany za tworzenie nielegalnego zgromadzenia.
– Sytuacja jest absurdalna. Z jednej strony Bronisław Komorowski wyjeżdża w Polskę na spotkania, z drugiej – izoluje się szczelnie od obywateli – komentuje rzeczniczka. – A ci, którzy chcą zobaczyć się z ubiegającym się o reelekcję prezydentem, są szykanowani przez urzędy i straszeni karami za nielegalne gromadzenie się. Czego boi się Komorowski? – pyta retorycznie.