Mężczyzna okradający groby zginął w Świebodzicach pod Wałbrzychem. Jego dwaj wspólnicy zostali aresztowani.
W nocy z poniedziałku na wtorek zginął w Świebodzicach 39-letni mężczyzna, który włamał się zabytkowego grobowca rodziny von Kramstów. Spadł z wysokości czterech metrów i uderzył głową w metalową kratę. Na pomoc ruszyli mu dwaj koledzy. Kiedy stwierdzili, że nie żyje, zawiadomili policję.
- Obydwu mężczyzn zatrzymaliśmy do wyjaśnienia - informuje nadkomisarz Robert Topolski ze świebodzickiej policji. - Postawione zostaną im zarzuty znieważenia miejsca spoczynku i ograbienia zwłok, a także nieudzielenia pomocy swojemu koledze.
Mężczyzna, który zginął to mieszkaniec Tarnowa Jeziornego w Lubuskiem, jego dwaj koledzy to mieszkańcy Karpacza i Zielonej Góry. Choć cmentarni złodzieje przyjechali z daleka, raczej nie zwabiła ich wałbrzyska gorączka złota, wywołana informacjami o miejscu ukrycia "złotego pociągu". Prawdopodobnie ich celem były tylko poniemieckie grobowce.
Rodzina von Kramstów była jedną z najbogatszych na Dolnym Śląsku. Według legendy ich grobowiec miał być wypełniony skarbami. Von Kramsowie dorobili się ogromnego majątku na fabrykach przędzy. Byli właścicielami m.in. manufaktury sukienniczej w Świebodzicach.