Były prezydent Świdnicy startuje w wyborach parlamentarnych, jego decyzja prowokuje do pytań o intencje i sens decyzji.
Ks. Roman Tomaszczuk: Jak czuje się Pan pod szyldem PiS – podczas rządów w Świdnicy nigdy nie był Pan z tą partią w koalicji.
Wojciech Murdzek: Moje współdziałanie z radnymi PiS i działaczami rangi krajowej np. Markiem Jurkiem lub Kazimierzem Michałem Ujazdowskim, jest faktem znanym. Natomiast, formalne koalicje, nie tylko z tą partią, były zdecydowanie czymś wyjątkowym. Po prostu, bezpartyjnemu prezydentowi zwykle (choć nie zawsze) łatwiej jest konsolidować lokalną społeczność bez formalnego wiązania się z wybraną, konkretną siłą polityczną. W "dużej" polityce, jest trochę inaczej. Obowiązująca ordynacja wyborcza do Sejmu wręcz wymusza takie związki. Stąd moja obecność na liście PiS, do którego najbardziej zbliża mnie promowanie patriotyzmu i szacunek dla konserwatywnych wartości. Zaproponowano mi start z wysokiej, trzeciej pozycji na liście, co traktuję jako wyraz zaufania do mnie.
Niektórzy zarzucają Panu, że start w wyborach do Sejmu to leczenie zranionej ambicji po przegranych wyborach samorządowych.
Tak mogą mówić chyba tylko ci, którzy myślą, że jeśli ktoś raz zaangażuje się w politykę, nie może bez niej żyć. W moim przypadku to nie jest prawdą. Zresztą, jako samorządowiec niewątpliwie osiągnąłem bardzo wiele i nie muszę nikomu niczego udowadniać. Mam wyłącznie pozytywne motywacje do startu w wyborach.
Przez cały czas istnienia diecezji świdnickiej był Pan prezydentem biskupiego miasta - to doświadczenie może przydać się na Wiejskiej?
Zarządzania miastem na pewno jest swoistego rodzaju sprawdzianem przydatności kandydata na posła. W przypadku stolicy diecezji wymagania te są, po prostu nieco wyższe.
Nie boi się Pan, że będzie tylko pionkiem w ławach poselskich?
Nie cierpię na manię wielkości. Jeśli mogę być „pionkiem” użytecznym zarówno dla Polski, jak i naszego regionu, to akceptuję tę rolę. (śmiech) Poza tym, wiem, że swoją pozycję buduje się poważnym podejściem do pracy, a ja zawsze swe obowiązki traktuję bardzo serio. W tym upatruję swą szansę „przebicia się” w nowym środowisku. Powszechnie wiadomo, że część posłów, niezależnie od barw politycznych, skupia się głównie na spektakularnych występach medialnych. A przecież ktoś musi w sejmie czytać projekty ustaw i dbać o ich jakość. To jest coś, co lubię i potrafię robić. Zamierzam być perfekcyjnie przygotowany do merytorycznej pracy nad ustawami. Wierzę, że dam radę, bo to właściwa droga do zwiększenia swej skuteczności w działaniu.
Identyfikuje się Pan z całym programem PiS?
Uczestniczyłem w konwencji programowej PiS w Katowicach. Jestem pod wrażeniem poziomu merytorycznego występujących tam osób. Nie mam żadnych wątpliwości, że zrealizowanie najważniejszych zamierzeń zjednoczonej prawicy jest spełnieniem oczekiwanej przez Polaków dobrej zmiany. Szczegóły rzecz jasna będą wymagały jeszcze dużej pracy.
W swojej kampanii postawił Pan akcent na pracy i mieszkaniach – skąd taki wybór?
Samodzielne mieszkanie i płaca pozwalająca na, w miarę spokojną egzystencję, to dwa oczywiste warunki godnego życia. Od ich spełnienia wiele zależy: trwałość rodziny, gotowość posiadania dzieci a także stopień identyfikacji z Ojczyzną. Przecież znacznie trudniej uznawać za swoje państwo, w którym nie można zaspokoić podstawowych potrzeb życiowych. To jest też najczęstszy powód emigracji młodych ludzi. Nie można nad tym przejść do porządku dziennego. Przynajmniej ja nie potrafię i nie chcę.
Ma Pan poparcie Jarosława Gowina – to Pana autorytet polityczny?
Nawet przeciwnicy polityczni cenią Jarosława Gowina za rzeczowość, wysoki poziom kultury, umiarkowanie i gotowość poszukiwania kompromisu. Ja zauważam, że nie szuka go za wszelką cenę i kosztem wyznawanych wartości. Udowodnił to, odchodząc z Platformy Obywatelskiej, gdy była jeszcze u szczytu władzy, ale dokonała zwrotu ideowego, którego poseł Gowin nie chciał akceptować. Ja także uważam, że w polityce ważna jest skuteczność, ale nie jest wszystko jedno, jakimi metodami się do niej dąży.
Wałbrzyski okręg wyborczy – jak by Pan go scharakteryzował?
Powiaty leżące w tym okręgu są zróżnicowane. Jedno z ważniejszych wspólnych wyzwań dotyczy tego, jak funkcjonować w bliskości aglomeracji wrocławskiej. Chodzi o umiejętne wykorzystanie jej dynamicznego rozwoju, zamiast pogodzenia się z rolą biedniejących peryferii, które dzieli coraz większy dystans od bogacącej się metropolii.
Pisze Pan w swoim programie: „w pracy polityka chodzi przede wszystkim o ludzi” – jak chce Pan to realizować jako parlamentarzysta.
To bardzo proste – wystarczy uczciwie odpowiedzieć sobie na pytanie o racje, dla których startuje się w wyborach. Myślę, że słuchanie swego sumienia jest podstawowym warunkiem, żeby nie zgłupieć i nie zacząć myśleć, że w polityce zawsze zwycięża ten, kto umiejętniej manipuluje ludźmi. Drugim, trochę podobnym, warunkiem jest poważne traktowanie wyborców. To wcale nie polega na potakiwaniu każdemu człowiekowi lub udawaniu zgody z każdym poglądem. Polityk musi umieć sformułować zrozumiałe i akceptowane przez ludzi cele, które chce osiągnąć. W innym przypadku cała jego aktywność jest jedynie grą pozorów. Taka polityka mnie nie interesuje. Chcę skupić się na dwóch problemach, o których już była mowa. Praca i mieszkania to konkrety, które, choć nie jedyne, niewątpliwie obchodzą ludzi i są naprawdę ważne. Dlatego zamierzam zaangażować się w te sprawy. Tak rozumiem stwierdzenie, którego dotyczy postawione pytanie.