O sensie, miłości i światłości w mroku mówi egzorcysta diecezji świdnickiej ks. Wojciech Drab.
Ks. Roman Tomaszczuk: Co Cię najbardziej porusza w tajemnicy Wcielenia?
Ks. Wojciech Drab: Miłość. Głębia Miłości Boga, który idzie za swoim pogubionym stworzeniem w otchłań braku Miłości – by tam, na dnie otchłani, w której znalazła się ludzkość po grzechu, wyznać swoją Miłość i tak pokonać ciemność. Właśnie tak pokonuje się ciemność: wnosząc Światło w jądro ciemności. Tak się pokonuje brak Miłości: kochając tam, gdzie jej najbardziej brakuje. Jezus to będzie czynił całe życie: celnicy, nierządnice… Ku zgorszeniu ,,porządnych’’. Gdzie wzmógł się grzech – jak pisze św. Paweł – tam jeszcze obficiej rozlała się łaska. Im większa ciemność, tym więcej trzeba Światła. Im bardziej brakuje Miłości – tym bardziej potrzeba kochać.
Pewnie dlatego tak rozpaczliwie poszukujemy miłości.
My czasem robimy taki błąd: pragniemy Miłości, szukamy jej i nie znajdujemy, cierpimy coraz bardziej, a tymczasem żeby znaleźć i mieć Miłość, wystarczy przestać szukać i zacząć po prostu kochać. Miłość ma się tylko w jeden sposób: kochając. Tego mnie uczy nasz Pan od dawna – to jest Jego styl.
Po pierwsze miłość, po drugie?
Po drugie normalność. Bóg rodzi się normalnie – jak każdy człowiek. Leży w pieluchach i sika w nie – jak każdy niemowlak. Przez trzydzieści lat rośnie i żyje tak zwyczajnie, że nawet nie ma o czym napisać. Fundamentalny sposób przychodzenia Boga do człowieka – fundamentalny sposób wyznawania Jego Miłości do człowieka jest na drodze naturalnej, zwyczajnej. W zwykłej codzienności – dlatego zły duch tak bardzo chce nas zniechęcić do tzw. szarej codzienności. Bo to właśnie w tej „szarzyźnie” najbardziej przychodzi do człowieka Bóg. On wyznaje swoją Miłość przez „szarość” zwyczajności – a ponieważ my ciągle szukamy nadzwyczajności, to się z tą Miłością mijamy. Boże Narodzenie uczy, gdzie naprawdę jest Miłość: w zwyczajności Dziecka, które przyszło na świat jak każde inne. W zwyczajności mojego codziennego życia, które jest nieprzerwanym darem i dziełem Miłości Boga.
Brzmi dobrze. Jest jeszcze coś – z Twojego punktu widzenia?
Po trzecie sens. W Betlejem rodzi się Miłość, która jest sensem, wytłumaczeniem wszystkiego, jest odpowiedzią na nasze wszystkie pytania. Miłość, która jest jedyną poprawną interpretacją rzeczywistości. Właśnie tak pogrążył nas wąż w ciemnościach: sprowokowawszy do szukania własnych interpretacji rzeczywistości. Tymczasem tylko w Miłości możemy odnaleźć prawdziwą i poprawną interpretację wszystkiego – odpowiedź na pytanie: o co w tym wszystkim chodzi? My nieprzerwanie tej odpowiedzi szukamy – i nie znajdujemy, ciągle się rozczarowujemy odpowiedziami formułowanymi przez nas, bo odpowiedzią jest Miłość. A my nie potrafimy wymyślić Miłości, bo Bóg jest Miłością, i właśnie dlatego sami nie potrafimy wymyślić odpowiedzi na pytanie o sens wszystkiego.
Bóg staje się człowiekiem… czemu tak?
Chce pokazać nam, co to jest Miłość i w Miłości dać nam ostateczną odpowiedź na wszystkie nasze „o co w tym chodzi?”. We wszystkim chodzi o jedno: o Miłość. To pokazał Jezus całym swoim życiem: że chodzi tylko o to, by nie przestać kochać. Reszta się nie liczy – choćby zabrali wszystko, wyszydzili, zdradzili, ukrzyżowali, to liczy się tylko to, by nie przestać kochać. Bo to czyni człowieka takim, jak Bóg: kochanie. Bo Bóg jest Miłością. Dokładnie to ujrzał i w to uwierzył św. Jan w pustym Grobie Jezusa: że liczy się tylko Miłość, bo tylko Miłość zadecydowała o tym, że Jezus zmartwychwstał. Jan pod krzyżem widział Jezusa, który umierał pozbawiony totalnie wszystkiego na tym świecie – z wyjątkiem Miłości do swoich nieprzyjaciół, do Łotra, do wszystkich. I uwierzył, że to było jedyne, czego potrzebował Jezus, by zmartwychwstać: Miłość. I to pokazuje Bóg w narodzeniu w stajni: że liczy się tylko Miłość, że można ogołocić się ze wszystkiego i nie przestać być Bogiem – bo On choć „nędznie w stajni położony”, nie przestał kochać i tak nie przestał być Bogiem. Więcej jeszcze: narodzenie pokazuje, że Bóg ma tylko Miłość. Tak naprawdę Bóg nie ogołocił się w naszym rozumieniu tego słowa – bo On tak naprawdę nie ma nic prócz Miłości, prócz siebie.
To wszystko widać w tym chłopcu położonym w żłobie?
Dziecko w stajence pokazuje pełnię prawdy o Bogu, który ma tylko i wyłącznie Miłość – ale ta Miłość jest pełnią. Jest Bogiem, bo jest Miłością – niczego innego nie potrzebuje do bycia Bogiem i nic innego nie ma. To mnie leczy z pragnienia posiadania tego czy tamtego, bycia tym czy tamtym – my się o to wszystko zabijamy, bo liczymy, że nas to uczyni takimi, jak Bóg. Że jakiś owoc tego świata przybliży nas do bycia Bogiem. A Bóg na sianie w stajni betlejemskiej pokazuje, że Bogiem czyni Go tylko jedno: że nie przestaje kochać, nie przestaje być Miłością. Liczy się tylko Miłość.
Czasami wydaje nam się, że ciemność dominuje w tym świecie – jak otworzyć się na Światło?
Uwierzyć w nie i skupić się na nim. Jedna z fundamentalnych metod diabła polega na skupianiu człowieka na tak dobranych wycinkach rzeczywistości, by człowiek miał taki obraz rzeczywistości, jakiego chce diabeł – i by w konsekwencji człowiek myślał tak, jak chce diabeł, i ostatecznie robił to, czego on chce. Wszystko polega na przeniesieniu uwagi z tego, co ciemne, na Jasność. Zło nie marzy o niczym bardziej, jak o skupieniu na sobie naszej uwagi. A wystarczy skupić się na Światłości – i Światłość wówczas pokaże Prawdę o rzeczywistość. Jeśli chodzę i wewnętrznie skupiam się na ciemności – to w moich oczach ona dominuje. Jeśli zaś dokonam wysiłku, by skupić się na Jasności, to wszystko stanie się dla mnie jasne i oczywiste. Światłość, Prawda, Miłość – to są fundamenty rzeczywistość. Ich się nie dowodzi – w nie się wierzy. Miłość Boga nie jest możliwa do udowodnienia w naszym rozumieniu słowa ,,dowód’’ – to ona tłumaczy i udowadnia wszystko. Szukając dowodu na Miłość, startujemy od samego początku z błędnego punktu wyjścia: od zwątpienia. Tymczasem punktem wyjścia jest bezwarunkowa wiara w to, że Bóg jest Miłością, i że w związku z tym cokolwiek czyni – jest Miłością. Wówczas człowiek od razu zaczyna widzieć Miłość wszędzie wokół. Wszystko wokół staje się w oczach człowieka wyznaniem tej Miłości – nie dowodem, ale wyznaniem. Czymś więcej niż dowodem: twarzą Miłości. Wszystko wokół staje się sposobem na nieprzerwane spotykanie Miłości. To dłuższy temat, na dłuższą wypowiedź – tu tylko sygnalizuję. Fundamentem jest uwierzyć w Miłość – to otwiera człowiekowi oczy.