Uśmiecha się łagodnie. – Tylko prawdę mów – powtarza swój refren. Janek kiedyś, dzisiaj Jan. Głuchawy już, więc się nie wtrąca. Tylko ostrzega, do porządku przywołuje. Żartobliwie.
Chodził wzdłuż płotu w Krzywej Wsi, powiat niżański, na Rzeszowszczyźnie. Chodził do siostry ciotecznej. Maszerował dumny, zadurzony. Miał nadzieję. Nie widział oczu wyzierających zza furtki. Tyle razy przechodził, a nie zaszedł do Gieni. Bo ona młoda, dziecko jeszcze. On rocznik 1923, ona całe sześć lat późniejsza. Taż to przepaść, gdy dwudziestki się jeszcze nie ma.
Subskrybuj i ciesz się nieograniczonym dostępem do wszystkich treści