Głuszyca była jednym z sześciu miast w diecezji świdnickiej, gdzie Orszaki poszły po raz pierwszy w historii. W centrum miejscowości zgromadziło się ponad 1000 osób. Akurat w Głuszycy trudno było wybrać inną drogę jak tą wiodąca do „Żywego Betlejem” - największej żywej szopki w Polsce.
W orszaku za trzema królami szło w swych strojach wielu „mieszkańców” Betlejem. Pozostali, oprócz koron mieli królewskie peleryny, których kilkaset uszyto specjalnie na tą okazję.
Po ponad godzinnym marszu ulicami miasta, przerywanym na jasełka wykonywane przez uczniów miejscowych szkół, orszak dotarł na miejsce.
Na placu wokół kościoła Chrystusa Króla ponownie w 21 chatach było można zobaczyć głuszyczan, odgrywających role współczesnych czasom narodzin Jezusa mieszkańców Betlejem. W zagrodach pojawiły się zwierzęta i strzegący je pasterze. Było można przyjrzeć się tradycyjnym czynnościom wykonywanym przez mieszkańców.
Na przybywających czekała betlejemska gospoda z ciepłymi napojami i potrawami. Najważniejsza jednak była uboga stajenka w centrum „Żywego Betlejem”. To do niej poszli trzej królowie by na ręce Maryi i Józefa przekazać dary i pokłonić się Chrystusowi Jezusowi. W tej roli wystąpiła maleńka Hania.
- Uczestniczenie w tym dziele daje przede wszystkim wiele radości - mówią Anna i Dariusz Skup, którzy koordynowali głuszycki Orszak. - Oczywiście kosztuje to wiele pracy i trudu, ale ta radość i pozytywna energia, którą zyskujemy wszystko wynagradza.
- To wszystko co tu razem robimy odbieram to jako jeden ze sposobów spełnienia propozycji Papieża Franciszka, który mówi, że trzeba otworzyć drzwi Kościoła i wyjść na zewnątrz - tłumaczy ks. Sławomir Augustynowicz, dziekan dekanatu Głuszyca. - Chodzi o to by ludzie wierzący wyszli ze swoją wiarą do tych których spotkają za murami Kościoła. To wyjście na ulice jest deklaracją i wyznaniem wiary. Bo idąc za trzema królami, idziemy do Jezusa.
- Cieszę z wielkiego zaangażowania ludzi świeckich, nawet takich, którzy mają luźne relacje z Kościołem - mówi bp Ignacy Dec, który również dotarł do głuszyckiego "Żywego Betlejem". - Ich także widać na tych Orszakach. Myślę, że jest to zdobywanie kolejnych ludzi dla Chrystusa. To jeden ze sposobów na realizowanie apostolstwa świeckich.
Rolę maleńkiego Jezusa zagrała Hania. Choć ma zaledwie 4 miesiące otrzymała pierwszą ważna rolę w swoim życiu Mirosław Jarosz /Foto Gość