Ten Dzień Lwowa i Kultury Kresowej niedługo po premierze "Wołynia" jest szczególny.
Świdnicki Dzień Lwowa i Kultury Kresowej odbył się 19 października. W sali teatralnej Świdnickiego Ośrodka Kultury były wspomnienia (m.in. uczniów III LO, którzy biorą udział w akcji "Mogiłę pradziada ocal od zapomnienia"), lwowskie piosenki, występy artystyczne (uczniów SP nr 8) oraz prelekcja specjalnego gościa - Stanisława Srokowskiego, pisarza kresowego, autora m.in. zbioru opowiadań "Nienawiść", na których kanwie powstał film Wojciecha Smarzowskiego "Wołyń".
W swoim wystąpieniu S. Srokowski przypomniał, że najpierw przez 45 lat PRL temat Kresów ich kultury, historii i tożsamości był zakazany, a w III RP ledwie tolerowany przez państwo. - Drastycznie widać to na przykładzie ludobójstwa na Wołyniu, o którym w oficjalnej narracji mówiło się jako o rzezi, mordach czy eliminacji Polaków i dopiero w tym roku polski Sejm nazwał rzecz po imieniu - mówił w nawiązaniu do uchwały z 22 lipca, w której ustanowiono dzień 11 lipca Narodowym Dniem Pamięci Ofiar Ludobójstwa dokonanego przez ukraińskich nacjonalistów na obywatelach II RP.
Sejm oddał we wspomnianej uchwale hołd "wszystkim obywatelom II Rzeczypospolitej bestialsko pomordowanym przez ukraińskich nacjonalistów" oraz stwierdził: "W wyniku popełnionego w latach 1943-1945 ludobójstwa zamordowanych zostało ponad 100 tys. obywateli II Rzeczypospolitej, głównie chłopów. Ich dokładna liczba do dziś nie jest znana, a wielu z nich wciąż nie doczekało się godnego pochówku i upamiętnienia".
"Ofiary zbrodni popełnionych w latach 40. przez ukraińskich nacjonalistów do tej pory nie zostały w sposób należyty upamiętnione, a masowe mordy nie zostały nazwane - zgodnie z prawdą historyczną - mianem ludobójstwa" - brzmi przyjęta przez posłów uchwała.
O akcjach odwetowych posłowie także pamiętali: "Przypominając zbrodnie ukraińskich nacjonalistów, nie można przemilczeć ani relatywizować polskich akcji odwetowych na ukraińskie wnioski, w wyniku których także ginęła ludność cywilna".
- Te wszystkie lata były czasem, gdy nas poniżano, każąc nam milczeć lub udawać, że nie wiadomo, co się stało - dodał pisarz. - Doprowadziło to do tego, że jeszcze kilka lat temu tylko 14 proc. Polaków wiedziało, co kryje się pod hasłem: "rzeź wołyńska". Natomiast dzisiaj, dzięki nowej polityce historycznej, dzięki wystawom i filmowi "Wołyń", nareszcie możemy otwarcie nie tylko wspominać przeszłość kresową, ale też uczcić w narodowej pamięci i dla nowych pokoleń prawdę o nas, Polakach z Kresów - zauważył, a potem wspominał kulisy przygotowań do realizacji filmu i zwracał uwagę na jego wymowę. - To film nie tylko o charakterze dokumentalnym, ale też dydaktycznym. Mówi bowiem o wielu innych aspektach życia: o tym, co dzieje się z człowiekiem, gdy w jego życiu Bóg nie jest na pierwszym miejscu albo kiedy Boga nie ma w ogóle; mówi o upadku cywilizacji i o Polsce, w której mieszkało koło siebie 30 grup etnicznych - wyliczał.
Podsumowaniem artystycznym wieczoru był występ chóru "Echo Kresów" z Kędzierzyna-Koźla.