Dwie osoby zginęły, a 15 zostało rannych, gdy w Mąkolnie koło Złotego Stoku (woj. dolnośląskie) nastąpił wybuch w zakładzie produkującym czarny proch.
Zakończono już akcję ratowniczą, a czterem umieszczonym w szpitalu w Ząbkowicach Śląskich mężczyznom poszkodowanym w wybuchu lekarze pozwolili wrócić do domów. Budynek, w którym doszło do eksplozji został doszczętnie zniszczony. Specjaliści zabezpieczyli drugi obiekt, w którym znajdował się proch. Eksplozję było słychać w promieniu kilkunastu kilometrów.
Strażacy z psami długo poszukiwali w gruzowisku dwóch osób. - Odnaleźli szczątki ofiar. Rodziny osób, które zginęły zostały już o poinformowane o tym zdarzeniu - powiedziała Iwona Golec, rzecznik Komendy Powiatowej Policji w Ząbkowicach Śląskich podczas popołudniowej konferencji prasowej.
Terenu zakładu pilnuje policja. Technicy kryminalistyczni zabezpieczają ślady i dowody, które pomogą w wyjaśnieniu przyczyn eksplozji.
- W czasie wybuchu mieliśmy sesję Rady Gminy – mówi sołtys Mąkolna, p. Urszula Wróbel. Mury są dość grube, więc nic nie słyszeliśmy. Gdy opuściliśmy salę spotkania nagle rozdzwoniły się telefony i zaczęły wyć syreny. Kolejne osoby informowały z przerażeniem: Słuchaj! Był wybuch na prochach! (tak miejscowi nazywali fabrykę) W dość szybkim czasie udaliśmy się wraz z panią Grażyną Orczyk, burmistrz Złotego Stoku na miejsce zdarzenia.
- Tu na miejsce przyjechali członkowie rodzin obydwu mężczyzn, którzy zginęli dzisiaj w tej strasznej tragedii. Widziałam żony zmarłych i jedną matkę. Trudno opisać widok ich twarzy, smutek, przygnębienie... trudno nawet o tym mówić, a co dopiero to przeżywać. Tego nie da się opisać ludzkimi słowami – dodaje p. Urszula.
Młodszy z mężczyzn osierocił dziecko, najprawdopodobniej niespełna 3-letnie. Starszy w żałobie pozostawił dwoje dzieci, z czego jedno jest już dorosłe. To dla tych rodzin w pierwszym rzędzie trzeba będzie zorganizować pomoc, bo straciły ojców i mężów.
- Tu cały czas produkowano proch. Praktycznie od końca XIX wieku, jak mówi mój ojciec – dopowiada jeden z mieszkańców Mąkolna. Ale ostatnio jakoś jakby więcej, to wszystko rozwijać się zaczęło... - dodaje. Napotkany w godzinach wieczornych pracownik zniszczonej fabryki, który chce pozostać anonimowy mówi o panującym pośpiechu i o tym, że jak w wielu miejscach pracy, tak i tu słyszało się czasem, że jeśli ktoś uważa, że nie może, nie jest w stanie wykonać danego zadania, to powinien go nie wykonywać (w domyśle, zwolnić się). Ale ludzie wiedzą, że w okolicy trudną o pracę. - To wszystko szło szybko ostatnio; za szybko... - kończy wypowiedź i prosi, aby nie robić mu zdjęć i o nic więcej nie pytać.
Śledztwo w sprawie tragedii w wytwórni prochu wszczęła Prokuratura Rejonowa w Ząbkowicach Śląskich.