Tradycyjnie dzień przed święceniami prezbiteratu w świdnickim seminarium alumni pierwszego roku przygotowali uroczyste pożegnanie starszym kolegom. Diakoni powiedzieli coś, czego się nikt nie spodziewał.
- Stworzyliście tu taką atmosferę, że tak naprawdę wcale nie jest nam łatwo opuszczać seminarium - powiedział na zakończenie programu artystycznego dk. Mariusz Maluszczak, dziękując młodszym kolegom za przedstawienie historii św. Karola Boromeusza, którego jutrzejsi neoprezbiterzy obrali sobie za patrona. W słowach wdzięczności przywołał całe sześć lat budowania wspólnoty z przełożonymi i pozostałymi klerykami.
Pięciu diakonów (dk. Krzysztof Frącek, dk. Paweł Pęczuła, dk. Mariusz Maluszczak, dk. Łukasz Basisty, dk. Gniewomir Flis) oficjalnie zakończyło formację seminaryjną. Na pamiątkę swojej obecności w świdnickim domu ziarna przygotowali tableau, które zawiśnie na jednej ze ścian korytarza.
- Opuszczacie mury naszej wspólnoty. Spędziliście w nich 6 lat, ucząc się siebie, poznając drugiego człowieka, ale przede wszystkim poznając Chrystusa. To on wezwał was po imieniu, abyście wyruszyli w świat jako jego kapłani. Tam czekają na was ludzie: pogubieni, samotni, słabi, bez sensu życia, bez doświadczenia miłości. Tacy ludzie najbardziej was potrzebują - mówił Karol Kundziarz z pierwszego roku.
O tej potrzebie przypomniał także w czasie wieczornego nabożeństwa ks. Marcin Dolak, ojciec duchowny w seminarium. Powołując się na słowa ks. Tischnera, życzył przyszłym kapłanom, by potrafili pójść za daleko, poza granice ludzkiej wyobraźni. By przekraczali je w przybliżaniu się do Boga i do drugiego człowieka.
Po homilii diakoni uroczyście złożyli wyznanie wiary, jak również przysięgę dobrowolności święceń. Swoją aprobatę potwierdzili, trzymając dłonie na Ewangeliarzu. Przypominamy, że pięciu diakonów już jutro, 27 maja o godz. 10.00, w świdnickiej katedrze przyjmie z rąk bp. Ignacego Deca święcenia prezbiteratu.