Porządkowi, służby medyczne i tłum pielgrzymów żegnali Jarosława "Siwego" Bartnickiego, 29-letniego członka służby porządkowej Świdnickiej Pieszej Pielgrzymki na Jasną Górę.
Uroczystości pogrzebowe, które odbyły się 24 sierpnia w kościele pw. Chrystusa Króla, zgromadziły nie tylko rodzinę, przyjaciół i sąsiadów, ale również dziesiątki pielgrzymów, którzy przybyli tu z całej diecezji, by podziękować Jarkowi za jego służbę na rzecz pielgrzymki.
- Jako starszy główny przewodnik pieszej pielgrzymki, chciałbym się tutaj odwołać do pielgrzymkowych doświadczeń z Jarkiem. Pamiętam nasze spotkanie jak dziś. To była niedziela 30 lipca. Po Mszy św. w wałbrzyskim kościele pw. Aniołów Stróżów wyprawiłem na pątniczą drogę grupę 6, a sam pojechałem na Podzamcze odebrać pożyczony na pielgrzymkę bus dla służby medycznej. Później udałem się w kierunku Poniatowa, by zobaczyć się z pielgrzymami na pierwszym postoju. Jechałem powoli. Nagle dogonił mnie niebieski samochód osobowy. Zdziwiło mnie, że nie wyprzedzał. Za kierownicą siedział ktoś młody. A ponieważ uporczywie ciągnął się za mną, pomyślałem: kto się mnie tak uczepił? Jechałem z prędkością 5 km/h i czułem się trochę dziwnie, że ten samochód jedzie za mną. Kiedy się zatrzymałem, z auta wyszedł wysoki blondas z serdecznym od ucha do ucha uśmiechem. Przywitał się, a ja wiedziałem, że znam człowieka, choć nie bardzo pamiętałem jego imię. Próbowałem sobie przypomnieć, gdy Jarek stał już przede mną z kamizelką z napisem "służba porządkowa". Nasz człowiek - pomyślałem. Takie było moje pierwsze w tym roku spotkanie z Jarkiem i do głowy mi nie przyszło, że tego wyprężonego 29-latka za niespełna miesiąc będę żegnał - wspominał ks. Romuald Brudnowski w czasie homilii.
Mówił też, że w tym roku Jarek Bartnicki wciąż pojawiał mu się na pielgrzymce przed oczami. I za każdym razem ogarniała go dziwna zaduma, jakby przeczucie. - Najbardziej jednak pamiętam moment, w którym zdziwiłem się, że zamiast zabezpieczać "jedynkę", szedł z przodu wraz z komendantem głównym. Od soboty 19 sierpnia już wiem, że wówczas pędził do nieba - dodał główny przewodnik, wspominając o powstałej w tym roku grupie 9, która gromadzi tych pielgrzymów, którzy już są po tamtej stronie. Na koniec wręczył zmarłemu certyfikat o ukończeniu kursu na porządkowego i szalik pielgrzymkowy.
Po homilii głos zabrał jeden z głównych komendantów - Dariusz Kołt, który również wyraził wyrazy współczucia. - Strasznie trudno mi mówić, bo to jest drugi chłopak z mojej drużyny, który odszedł. Najpierw był "Sokół", a teraz "Siwy". W tym roku też miałem z nim jakiś większy kontakt. Rozmawialiśmy kilkakrotnie. Opowiadał, że to jego 13. pielgrzymka, bo na jednej nie mógł być. Wspominał, że kiedyś go przyłapaliśmy w namiocie za rozmawianie. Musiał wtedy za karę posprzątać auto. I wtedy powiedziałem mu, że raz się jest po jednej stronie, a raz po drugiej - wspominał Dariusz. Dodał też, że być może "Sokół" już sobie nie radzi z pielgrzymami w Niebie, dlatego potrzebował pomocy "Siwego".
Mszy św. przewodniczył ks. Sławomir Augustynowicz, proboszcz parafii pw. Chrystusa Króla w Głuszycy, przy której Jarosław również aktywnie działał.