Świdnickie spotkanie autorskie z Szymonem Hołownią pokazało, że chrześcijanie wciąż za mało naśladują Jezusa.
- Mam alergię na to, że ktoś wkłada swoje myśli w miejsce moich i próbuje mi udowodnić, że jako członek "klubu" powinienem tak myśleć. Tak jest, gdy ktoś próbuje mi wmówić, że w Ewangelii jest coś, czego tam nie ma. Albo gdy mówi o swoich wrażeniach i nazywa je wrażeniami całego Kościoła - mówił Szymon Hołownia, który w piątek 13 października spotkał się z mieszkańcami Świdnicy.
- Dla mnie najważniejszym źródłem zasad jest Ewangelia, jeśli coś jest w niej zapisane, to nie omijam tego. Nie mówię, że w pełni udaje mi się żyć Ewangelią, ale nie mogę przecież wybierać sobie z niej tylko tego, co mi odpowiada - mówił Szymon Hołownia.
Wśród przykładów przywołał kilku polityków czy artystów, którzy swoje decyzje argumentują podpowiedziami Ducha św. - Sam napisałem kilkanaście książek i nigdy nie twierdziłem, że którąś z nich podyktował mi Duch św. Nigdy nie twierdziłem, że działania w fundacji są wskazane przez Niego czy Ducha św., przez to my podjęliśmy taką czy inną decyzję. Trzeba Panu Bogu pozwolić robić Jego robotę - mówił Hołownia
Odniósł się również do tematu przyjmowania uchodźców. - Jeżeli chcecie mnie przekonać, że w Ewangelii mamy powiedziane, że nie należy przyjmować uchodźców, to ja się pytam gdzie to jest napisane?
Zdaniem pisarza, Polska będzie musiała przyjąć emigrantów, bo będziemy potrzebować rąk do pracy. Tak przecież dzieje się na całym świecie. Mówił, by nie demonizować zagrożenia islamskim terroryzmem. - Choć jeszcze żaden terrorysta nie przyjechał do Polski, to już połowa Polaków wyrzekła się chrześcijaństwa - mówił Hołownia.
Opowiadał również o swoich fundacjach "Kasisi" i "Dobrej Fabryce", które pomagają najuboższym w różnych częściach świata. Zapytany o tę pomoc podkreślił, że nie ma różnicy między pomocą dzieciom w kraju, a świadczoną poza jego granicami, a kalkulowanie, komu warto pomóc, to jedynie przejaw chciwości i głupoty.
- Kiedyś patrzyłem, jak papieski jałmużnik rozdaje jedzenie. Zacząłem się zastanawiać, czy to jest efektywne. Bo przecież dając każdemu, dla kogoś mu tego jedzenia nie wystarczy. I wtedy pomyślałem sobie, że jestem głupi. Dlaczego? Bo nie powinienem żałować jedzenia drugiemu człowiekowi. On przyszedł i poprosił. A ty - jeśli możesz - dawaj, dawaj, dawaj. Jeśli chcesz coś w życiu dostać, to sam musisz dać. To jest w Ewangelii: "Błogosławieni miłosierni, albowiem oni miłosierdzia dostąpią". Miłosierdzie to jest dawanie za darmo. Dawanie komuś za zasługi to nagroda, dawanie komuś, kto dobrze rokuje - to inwestycja, a dawanie komuś kto nie zasłużył i nie rokuje - to jest miłosierdzie - tłumaczył.
Na zakończenie spotkania zebrani mogli zrobić sobie z Szymonem Hołownią pamiątkowe zdjęcie i dostać autograf w zakupionej książce.