Łk 12,8-12: Jezus powiedział do swoich uczniów: Kto się przyzna do Mnie wobec ludzi, przyzna się i Syn Człowieczy do niego wobec aniołów Bożych; a kto się Mnie wyprze wobec ludzi, tego wyprę się i Ja wobec aniołów Bożych. Każdemu, kto mówi jakieś słowo przeciw Synowi Człowieczemu, będzie przebaczone, lecz temu, kto bluźni przeciw Duchowi Świętemu, nie będzie przebaczone. Kiedy was ciągać będą do synagog, urzędów i władz, nie martwcie się, w jaki sposób albo czym macie się bronić lub co mówić, bo Duch Święty nauczy was w tej właśnie godzinie, co należy powiedzieć.
Warto więc przyglądać się: czy dopuszczam działanie Ducha Świętego w ludziach podobnych mi? Czy widzę w nich Jezusa, który w nich żyje za cenę Eucharystii? Bo jeśli nie, to znaczy, że - po pierwsze - nie widzę Jezusa w sobie i nie dopuszczam do działania Ducha Świętego w sobie. I to ja mam kłopot. I to spory... naprawdę spory...
Więc jeśli tak jest, to trzeba mi biec do Maryi. Sytuacja niby bez wyjścia - okazuje się, że jest wyjście. Ona jest Wyjściem. Ona poddała się całkowicie Duchowi Świętemu. Ona w sposób doskonały dopuściła Jego działanie w sobie. I Ona potrafi i chce tego uczyć. Tylko że trzeba trochę pokory, a nawet sporo pokory... Pokornie uznać, że tak jest z woli Boga. Pokornie przyjść do Matki i pokornie i cierpliwie nawiązywać z Nią relację. A Ona pomału wszystkiego nauczy. Ciekawe jest to, że Duch Święty jest udzielany tam, gdzie jest Matka. Jezus widzi pod krzyżem Matkę i ucznia. Najpierw buduje relację między Matką a uczniem, a dopiero skłania Głowę i oddaje Ducha. Inaczej uczeń nie jest w stanie przyjąć Ducha - a uczeń to rozumie i zanim Jezus skłoni Głowę, przyjmuje Matkę do siebie. Daje się Jezusowi wprowadzić w relację synowską z Matką. W dniu Pięćdziesiątnicy w Wieczerniku razem z Kościołem modli się Matka. Mądrość pierwotnego Kościoła, który dokładnie wypełnia wolę swojego Założyciela objawioną z krzyża: Kościół bierze do siebie Matkę. I Duch Święty zstępuje. Owoc krzyża, owoc skłonionej nad ludzkością Głowy Boga. Tchnienie, wiatr z nieba. Oddech Boga. Ona potrafi tym oddechem oddychać jak nikt. Matka. Oblubienica Ducha Świętego. Kolejne bluźnierstwo przeciwko Duchowi: że Maryja jest mi niepotrzebna. Jezus uważał, że jest. Kościół od początku uważał, że jest. A ja uważam, że nie. I jak tu dla mnie cokolwiek zrobić, jeśli wszystko odrzucam? Właśnie to jest problem nie do pokonania, tajemnica wolności człowieka...
Więc może właśnie trzeba się wreszcie zapatrzeć na świadectwo Jezusa, na Jego życie, które od początku polega na składaniu się w ręce Ojca, który przekazuje Syna Maryi? A Maryja od początku oddaje Syna ludziom. Pasterzom. Mędrcom. Symeonowi i Annie. Wszystkim - gdy stoi pod krzyżem. I właśnie o to chodzi: żebym w Jezusie i z Jezusem homologeo - razem z Nim, w Nim złożył się w ramiona Ojca, który przekazuje mnie Maryi. Żebym poddał się temu, co Maryja ze mną uczyni, a Ona to czyni ramionami Kościoła. Kościół jest Matką. Ona jest z Kościołem i w Kościele. Ona działa przez Kościół - w jedności z Duchem, zaślubiona Duchowi. Złożyć się w Jezusie w ramiona Maryi to poddać się zupełnie Kościołowi, nieraz wbrew ludzkim kalkulacjom i wyobrażeniom, kierowany czystą wiarą w to, co próbuję tu napisać: że ramiona Kościoła to ramiona Matki kierowane przez Ducha Świętego. Że gdy jestem zupełnie poddany Kościołowi, to jestem na swoim miejscu w Chrystusie i Ojciec może się we mnie wyznawać tak, jak Ojciec chce, a nie jak ja chcę. Maryja pełni wolę Ojca do końca - stojąc pod krzyżem oddaje swojego umiłowanego Syna ludziom, choć po ludzku trzeba by Go ratować... Wbrew ludzkim mniemaniom pełni wolę Ojca do końca - składa Syna w ofierze. I to jest Jej nadprzyrodzona miłość do Syna: Maryja czyni dla Syna to, czego chce miłość Ojca, a nie miłość ludzka, w przekonaniu, że tylko miłość Ojca wie, co dobre. Maryja daje się prowadzić Duchowi Świętemu nawet pod krzyżem. I to samo zrobi dla mnie: uczyni ze mną dokładnie to, co chce Ojciec, a nie co chcą ludzie. Nawet nie to, co ja po ludzku chcę i spodziewam się, co chce i spodziewa się moja ludzka miłość własna - Maryja uczyni to, co chce miłość Ojca, Duch Święty. Kościół uczyni ze mną nie to, co chce moja miłość własna, ale to, co dobre. To, co chce Maryja. Co chce Duch Święty. Co chce Ojciec. Moje poddanie się Kościołowi jest odwróceniem grzechu pierworodnego: to nie ja decyduję, co jest dobre, a co złe. Decyduje Ojciec - poprzez Kościół, który jest Ciałem Jego Syna tworzonym w łonie Maryi Jego Duchem. A to Ojciec wie, co jest dobre, a co złe. Nie ja. Więc nie jak ja chcę, ale jak Ty. Jak chce Kościół.