W świdnickiej katedrze 20 listopada pożegnano emerytowanego ks. Stefana Gudzowskiego. Na uroczystościach pogrzebowych obecny był bp Stefan Regmunt, z którym zmarły kończył seminarium.
Urodził się 18 kwietnia 1935 roku w Baryszu (pow. Buczacz, woj. tarnopolskie) w rodzinie chłopskiej. Ojciec Piotr i matka Irena zd. Haluk pracowali na roli. Ochrzczony został tuż po urodzeniu, 18 kwietnia 1935 roku w Baryszu, w kościele parafialnym. Sakrament bierzmowania przyjął w parafii pw. św. Andrzeja w Męcince w 1948 roku. Naukę rozpoczął w 1942 roku w Baryszu. W czasie II wojny światowej, gdy front przyszedł w okolice Barysza, szkoła podstawowa została rozwiązana, i tym samym Stefan Gudzowski przerwał naukę. W 1945 roku wraz z matką, dwoma braćmi i siostrą przyjechali na Ziemie Zachodnie do wsi Męcinka (pow. Jawor). Po zwolnieniu z wojska ojciec rodziny wrócił i objął w posiadanie kilkuhektarowe gospodarstwo rolne. W 1946 roku S. Gudzowski zaczął uczęszczać do drugiej klasy Szkoły Podstawowej w Męcince, którą ukończył w 1951 roku. Miał zamiar uczyć się dalej, musiał jednak pozostać w domu, gdyż ojciec był poważnie chory po frontowych przejściach. W 1966 roku kontynuował naukę w Liceum Ogólnokształcącym w Jaworze. W roku 1970 ukończył edukację w szkole średniej, zdając egzamin dojrzałości. Następnie wstąpił do Metropolitalnego Wyższego Seminarium Duchownego we Wrocławiu, gdzie studiował do 1976 roku. Powołanie zmarłego 17 listopada kapłana zrodziło się, gdy pracował jako kowal. Bóg zechciał, by przez dalsze życie wykuwał szlachetne serca wiernych. Ten fakt przypomniał na pogrzebie ks. Paweł Łabuda, dyrektor świdnickiego Domu Księży Emerytów. – Kowal to człowiek silny, mocny i wrażliwy. Pewnego razu Pan Bóg zapragnął, by pewien kowal stał się pracownikiem Bożej kuźni. Ksiądz Stefan przed seminarium bardzo ciężko pracował i było to widać po jego spracowanych dłoniach, które podnosił do błogosławieństwa. Był też człowiekiem wrażliwym, zawsze gotowym do pomocy. Chciał do końca odprawiać Mszę św. Sam potrzebował pomocy, ale wciąż chciał pomagać innym. Jedna z kobiet, które w ostatnich dniach mu pomagały, powiedziała mi, że kiedy wycierała jego ręce, wiedziała, że choć są spracowane i wciąż silne, to przede wszystkim te dłonie trzymały Jezusa, rozdawały Go ludziom, rozgrzeszały i błogosławiły. Wiedziała, że te ręce wiele dobrego zrobiły tu, na ziemi – dodał ks. Paweł. Czas wspólnego pobytu w seminarium i święceń kapłańskich wspominał natomiast w czasie Mszy św. pogrzebowej bp Stefan Regmunt. – W drodze na Jasną Górę zatrzymujemy się tutaj, w tej pięknej katedrze, by pożegnać naszego współbrata Stefana. W roku 1970 grono 24 diakonów stanęło przed kard. Gulbinowiczem, prosząc o udzielenie święceń prezbiteratu. Pamiętam ten piękny dzień, radość, którą przeżywała archidiecezja wrocławska. A potem rozjechaliśmy się do swoich parafii, by sprawować pierwszą, tzw. prymicyjną Eucharystię. Do ks. Stefana przybył na tę Mszę św. prymicyjną bp Wincenty Urban, który pełen sentymentu dla ziem wschodnich, chciał uhonorować nowego prymicjanta, głosząc mu słowo Boże – wspominał bp Stefan Regmunt. I dodał, że zmarły kapłan jest już siódmym kolegą kursowym, którego żegna. Również głoszący homilię bp Ignacy Dec odniósł się do drogi powołania ks. Stefana. – Twoje życie trwało 82 lata, z czego jego połowę poświęciłeś Bogu. Jako wikariusz pracowałeś w parafii Niepokalanego Poczęcia NMP w Złotym Stoku (1976–1979), w parafii Niepokalanego Poczęcia NMP w Wałbrzychu (1979–1980), w parafii św. Andrzeja w Męcince (1980–1981), w parafii w Wierzchowicach (1981–1983) i w parafii Świętej Trójcy w Legnicy (1983–1985). Później, jako proboszcz, samodzielnie w Niwie (1985–1990), w parafii pw. Wniebowzięcia NMP w Lubawce (1990–1991), w parafii pw. św. Jakuba w Małujowicach (1991–1995), w parafii pw. św. Mikołaja w Doboszowicach (1995–2006). W 1997 roku zostałeś odznaczony godnością kanonika rochettum et mantolettum – dodał bp Ignacy. W 2006 r. ks. Gudzowski przeszedł na emeryturę i jako rezydent pomagał w parafii pw. św. Jana Chrzciciela w Ołdrzychowicach Kłodzkich (dekanat Lądek-Zdrój). Kiedy jednak zaczęły mu doskwierać problemy zdrowotne, przeniósł się do Domu Księży Emerytów Diecezji Świdnickiej. Tam spędził ostatnie lata życia.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.