W ostatnim tygodniu okresu kolędowego bp Ignacy Dec odwiedził mieszkańców dwóch miast naszej diecezji.
– Na początku biskup zadawał ogólne pytania dotyczące nas jako rodziców, miejsca pracy i jej charakteru. Mąż powiedział, że pracuje w zakładzie leczniczo-opiekuńczym dla dzieci w Piszkowicach prowadzonym przez siostry zakonne. Okazało się, że biskup był tam niedawno. Długo rozmawiali o ośrodku. Potem biskup interesował się naszymi dziećmi, pytał, gdzie chodzą do szkoły. Myślę, że wizyta była sympatyczne, choć na początku trochę baliśmy się tego spotkania – wspomina Iwona Ryl z Nowej Rudy-Słupiec.
O tym, że odwiedzi ich biskup, państwo Rylowie dowiedzieli się dzień wcześniej z ogłoszeń duszpasterskich. Zaskoczeni czekali z niepewnością na gościa. – Goszcząc taką osobistość, człowiek jest trochę stremowany, nie wie, o czym rozmawiać. Okazało się, że biskup stworzył niezwykle ciepłą i przyjazną atmosferę, więc szybko udało nam się nawiązać rozmowę. Czuliśmy się, jakby to był nasz miejscowy ksiądz, zwłaszcza że sam przywołał temat naszego byłego księdza proboszcza, bo razem studiowali w seminarium – dodaje pani Iwona.
Podobne odczucia mają dzierżoniowianie. – Biskupa z widzenia znam od wielu lat, zawsze kojarzył mi się z kimś mądrym, dostojnym, dlatego trochę się tej wizyty bałem. Ale kiedy przyszedł, okazało się, że jest tak otwartym człowiekiem, że czułem się, jakbym rozmawiał z własnym ojcem. Jesteśmy z małżonką zbudowani taką postawą, bo dzięki niej biskup stał się nam, prostym ludziom, bliższy; jak członek rodziny – opowiada Kazimierz Rajmajer.
W Słupcu pasterz diecezji odwiedził 8 rodzin, a w Dzierżoniowie 17. Więcej ich relacji, jak również przemyślenia samego biskupa, przeczytacie Państwo w 6. numerze świdnickiej edycji "Gościa Niedzielnego".