Mówi Katarzyna Mąka, dyrygentka chóru obchodzącego swoje 20-lecie. Dla niej to po prostu jest pasja.
Sala wypełniona po brzegi, dla niektórych nie starczyło miejsc. Nagle spomiędzy publiczności wydobywają się głosy śpiewaków. Dobiegają z każdego zakątka sali. Tak rozpoczął pierwszy z jubileuszowych koncertów zespół Concerto Glacensis, który w tym roku obchodzi swoje 20-lecie. Choć koncertowali poza granicami Polski, swoją rocznicę będą świętować w Kłodzku. Tu powstali, tu ćwiczą i stąd pochodzą.
Swój jubileusz rozpoczęli koncertem w Centrum Kultury Chrześcijańskiej w piątkowy wieczór 8 lutego. Zagrali 20 utworów, a opowieść 20-letniej historii rozpoczęli od "Tourdion". Następnie odbyli sentymentalną podróż przez polską twórczość ludową i operową, ale i amerykańską muzykę rozrywkową.
- W ciągu 20 lat przerobiliśmy setki utworów. Na dzisiejszy koncert wybraliśmy te, które są najbliższe naszemu sercu. Takie, które z czymś nam się kojarzą albo którymi wygraliśmy jakieś konkursy. Nie brakuje też śmiesznych lub takich, z którymi wiąże się ciekawa czy zabawna historia - mówi K. Mąka, dyrygent i założycielka chóru.
Opowiada o jednej z takich śmiesznych historii. - Kiedy jeździliśmy z "West Side Story", śpiewając dla PWN kilka koncertów, chcieliśmy zarobić pieniądze na naszą działalność. Jedno z wykonań chórzystów coś rozśmieszyło i praktycznie utwór był położony. Wszyscy soliści, którzy mieli śpiewać, po kolei wybuchali i parskali śmiechem. Ja, oczywiście, płakałam. Myślałam, że się tam zwinę ze złości i usiłowałam wywrzeć na nich jakąś presję, ale czasami to chyba jest silniejsze od człowieka. To była straszna walka z materią na scenie. Potem usiłowaliśmy wyjaśnić, co się właściwie wydarzyło. Innym razem pamiętam, jak śpiewaliśmy utwór "Zmierzch" Jeremiego Przybory. Utwór, który w ogóle jest w niskiej tessiturze, ja podałam im tercję niżej. Tak się biedni z tym mocowali, ale dotrwali w tej podanej tonacji do końca - wspomina dyrygentka.
Chórzyści Concerto Glacensis, mimo wysokiego poziomu wstępów i wspaniałego dorobku, nie są wykształceni muzycznie. Nieliczni potrafią czytać nuty, zdecydowana większość natomiast to pasjonaci śpiewu, którzy mają dobry słuch muzyczny i dużo pracują. Na co dzień śpiewacy trudnią się różnymi profesjami - są to lekarze, nauczyciele, przedsiębiorcy, uczniowie, studenci.
Po koncercie karnawałowym zespół będzie szykował się tym razem do wykonywania muzyki sakralnej. Finałowy koncert w formie oratoryjnej planowany jest na 6 października i odbędzie się on prawdopodobnie w parafii pw. Podwyższenia Krzyża Świętego w Kłodzku.