Znaleźli lukę w prawie i sami postanowili temu zaradzić. Teraz pomimo wielu przeciwności, a czasem nawet porażek starają się pomóc tym, których wykluczyło społeczeństwo, przerywając błędne koło.
Goworów to mała wioseczka znajdująca się pod Międzylesiem. W niej naprzeciwko remizy strażackiej niegdyś była szkoła, do której chodziły miejscowe dzieci. Dziś już jej tam nie ma, ale za to jest Agroturysrtyka Emaus, która jest zarazem domem trzeźwości. W środku panuje bardzo spokojna miła atmosfera. Choć na zewnątrz szaleje śnieg w środku jest ciepło i przytulnie. W ośrodku mieszka 12 mężczyzn, którzy chcą żyć normalnie, choć z powodu doświadczeń, jakie przeżyli nie jest to takie łatwe. Wszyscy mieszkańcy spotykają się wspólnie przy jednym stole podczas obiadu, jak w domu.
Dom prowadzony przez małżeństwo, państwa Beatę i Zbigniewa Chrapczyńskich. Pan Zbigniew to niezwykle cierpliwy i spokojny człowiek. Zaproponował, że swoją opowieść zacznie od przedstawienia się.
– Mam na imię Zbyszek i jestem alkoholikiem. Od 15 lat nie piję alkoholu. Jestem trzeźwy – mówi.
Podobnie jak pan Zbyszek, tak i jego żona mieli problem z alkoholem. Oboje poznali się ok. 15 lat temu, na spotkaniach grupy terapeutycznej. Mieli wspólne zainteresowania i tak między nimi zaiskrzyło, że od kilkunastu lat są małżeństwem. Wspominają, że na początku nie było łatwo. Ich rodzin nie były zbyt przychylnie nastawione do tego związku.
– Pamiętam, że jak Beatka powiedziała nam o tym, że chce się związać z mężczyzną, który też był alkoholikiem to wszyscy zastanawialiśmy się jak to będzie. Czy oni razem wytrzymają – mówi Marzena, kuzyna p. Beaty.
Jednak udało się nie poddali się, a wręcz przeciwnie postanowili razem stawić czoła przeciwnością, i być wsparciem nie tylko dla siebie, ale również dla innych.
– Dla nas czas abstynencji był czasem radości – mówi Beata.
Wcześniej państwo Chrapczyńscy udzielali się w ośrodku terapeutycznym w Szczawnie-Zdroju gdzie sami przechodzili terapię. Później los rzucił ich do Międzylesia.
– Przypadkowo stał się tak, że zamieszkaliśmy w Kotlinie Kłodzkiej. Okazało się, że tu w okolicy nie było żadnej grupy, gdzie można chodzić na meetengi. Ja mam skończone kursy przygotowujące do pracy jako terapeuta. W związku z tym założyłem grupę w Międzylesiu, a od 2011 roku prowadzę również punkt konsultacyjny – opowiada pan Zbigniew.
Kolejnym etapem ich działalności było stworzenie Domu Trzeźwości Emaus, który istnieje od 2013 roku.
Dom powstał, dlatego, że w polskim prawie istnieje swego rodzaju błędne koło. Osoby, które są alkoholikami, często stają się bezdomnymi. Z ulicy trafiają często na detoks, a później do jakiegoś zakładu lecznictwa odwykowego, gdzie pobyt trwa 42 dni i na tym koniec. Ci ludzie często nie mogą wrócić do domów, ponieważ nikt ich tam nie chce, więc z powrotem wracają na ulicę, wpadają w to samo środowisko i tak w kółko.
– Postanowiliśmy przerwać ten łańcuch. Chcieliśmy dać tym ludziom miejsce, gdzie będą mogli wychodzić na prostą. Miejsce na rehabilitację po ciężkich przejściach, jakich doświadczyli i szansę na to, że mogą normalnie żyć. Tu mogą mieszkać, staramy się, aby po pewnym czasie każdy z chłopaków poszedł do pracy i stawał na własne nogi. My nie jesteśmy żadną organizacją. Prywatnie postanowiliśmy coś takiego stworzyć – mówi pan Zbyszek.
Oprócz wewnętrznych, domowych meetingów w każdy wtorek, w Emaus odbywają się również comiesięczne spotkania tzw. Goworowskie spotkania trzeźwościowe. W każdą trzecią sobotę miesiąca.
- My sami po sobie wiemy, że bez Boga nie da się z tego wyjść. Dlatego organizujemy też takie spotkanie, które są otwarte. Przyjeżdża na nie ks. Jan Tracz i prowadzi wykłady na różne tematy, np. na temat straty po kimś bliski, jak sobie z tym radzić – mówi Zbigniew.
Spotkania rozpoczynają się Mszą św. w intencji trzeźwości, w małym kościółku im. Jana Pawła II w Międzylesiu, później wszyscy przyjeżdżają do Domu Trzeźwości, gdzie spotykają się na wspólnym posiłku, wykładzie i rozmowie. Spotkania niekiedy trwają całą noc, a przyjeżdżają na nie ludzie z całej Polski.