Taki obraz pozostawił po sobie ks. Waldemar Ziembicki, proboszcz ze Srebrnej Góry, którego pożegnano w piątek w Wałbrzychu.
Byli proboszczowie, u których pracował jako wikariusz, i koledzy kursowi podkreślali natomiast radość i optymizm, które biły z tego młodego kapłana.
- Kiedy byliśmy w zeszłym tygodniu z Robertem i Krzysztofem pełni wiary, że będziesz jeszcze walczył, na końcu naszego spotkania, gdy cię błogosławiłem, zapytałem co dalej. I wtedy zrobiłeś swoją najniewinniejszą minę, wzniosłeś oczy do góry i powiedziałeś: stanę przed Nim i powiem, by robił ze mną co chce. Tak było w poniedziałek w zeszłym tygodniu. Wyraziłeś w ten sposób całkowitą ufność w Boże miłosierdzie. Stajemy tu dziś trochę zadziwieni. Taka mała trumna. Jak ona może pomieścić twoją radość, cięty język, który czasem denerwował a czasem otrzeźwiał, żebyśmy nie byli zadufani w sobie - zwierzał się kolega kursowy.
Nie brakło też wspomnień parafian ze Srebrnej Góry. - Przypominamy sobie, jak niespełna trzy lata temu ks. Waldemar przybył do naszej wspólnoty parafialnej. Od tego czasu korzystaliśmy z daru łaski jego kapłaństwa. W naszej pamięci pozostanie on jako kapłan, który jak umiał, jak potrafił, godził swoje obowiązki duszpasterskie z tymi, które wynikały z funkcji proboszcza. Przez te 2,5 roku postarał się, by kościół parafialny nie został bez śladów jego dłoni. To dzięki jego decyzji i zaangażowaniu nasz kościół ma dziś nowe oświetlenie, połączone z ogrzewaniem, które w tych dniach mrozu szczególnie doceniamy. Rozpoczął również prace przy organach. Ale w naszych wspomnieniach pozostanie on przede wszystkim jako kapłan, który za swoje najważniejsze zadanie uznał jednoczenie parafian wokół ołtarza - mówiła parafianka.
O śmierci ks. Waldemara, podając jego życiorys, informowaliśmy tutaj. W artykule dostępna jest również galeria zdjęć z życia zmarłego proboszcza.