Bez ognia i wojny, idąc na Wschód, wnosił do polskich domów Jezusa Chrystusa.
Tak o św. Wojciechu w homilii mówił bp Ignacy Dec, przewodnicząc liturgii w czasie odpustu w świdnickim seminarium 23 kwietnia.
- Dobrze wykształcony w szkole magdeburskiej Wojciech, po trudnym przeżyciu śmierci biskupa Pragi Dytmara, w wieku 27 lat został jego następcą na stolicy biskupiej w Pradze. Jak podają jego biografowie, do katedry miał wejść boso, na znak pokory i prostoty życia. Był pasterzem rozmodlonym. Przestrzegał ubóstwa, (...) ubolewał nad niskim poziomem życia religijnego i moralnego duchownych i świeckich. Nawoływał do pokuty i nawrócenia. Gdy jego nawoływania okazały się daremne, wyruszył na długą pielgrzymkę - przypominał biskup.
Opowiadając dalsze perypetie św. Wojciecha, zwrócił uwagę na moment, gdy ten udał się na pracę misyjną do kraju Polan, gdzie niedawno pojawiło się chrześcijaństwo.
- Wojciech wprowadził w progi polskiego domu cywilizację Jezusa Chrystusa. Przypomnijmy, że polski dom był jeszcze wtedy na wpół pogański. W wielu świątyniach znajdowały się jeszcze ołtarze, gdzie czczono pogańskich bożków (...) Wojciechowa ewangelizacja była bardzo ewangeliczna. Przypomnijmy, że Hiszpanie, gdy podejmowali dzieło ewangelizacji, najpierw wysyłali armię, a za nią - misjonarzy. Krzyżacy szli z ogniem i mieczem, potem przynosili krzyż. A Wojciech najpierw odprawił wojów, których dał mu na służbę i do ochrony polski władca. Podjął ewangelizację i całą swoją misję jedynie z krzyżem w ręku - mówił.
Potem, odnosząc się do ewangelicznego porównania do ziarna pszenicy wrzuconego w ziemię, zachęcił przybyłych do refleksji nad postawą współczesnych chrześcijan.
- Nie dyspensujmy się z ewangelizacji: słowem i życiem. Myślmy, mówmy i postępujmy jak przystało na ochrzczonych, bierzmowanych, a w wielu przypadkach i konsekrowanych uczniów Chrystusa - zakończył.
Po uroczystej Mszy św. odbyło się sympozjum "Sakramentalne i pozasakramentalne działanie Ducha św." o którym pisaliśmy tutaj.