J 14, 27-31a: Jezus powiedział do swoich uczniów: „Pokój zostawiam wam, pokój mój daję wam. Nie tak jak daje świat, Ja wam daję. Niech się nie trwoży serce wasze ani się nie lęka. Słyszeliście, że wam powiedziałem: Odchodzę i przyjdę znów do was. Gdybyście Mnie miłowali, rozradowalibyście się, że idę do Ojca, bo Ojciec większy jest ode Mnie. A teraz powiedziałem wam o tym, zanim to nastąpi, abyście uwierzyli, gdy się to stanie. Już nie będę z wami wiele mówił, nadchodzi bowiem władca tego świata. Nie ma on jednak nic swego we Mnie. Ale niech świat się dowie, że Ja miłuję Ojca i że tak czynię, jak Mi Ojciec nakazał”.
Po zapowiedzeniu nadejścia Parakleta, który będzie wszystko nam przypominał i wszystkiego uczył, Jezus mówi o pokoju. Dosłownie Jezus zdaje się mówić, że uwalnia nam pokój i że daje nam pokój. Jakby ten pokój przez Jezusa był wyzwalany i zdaje się, że w tym procesie wyzwalania pokoju niezbędny jest Dar Parakleta, który wszystko przypomina i wszystkiego uczy.
Myślę, że dużo tłumaczy stwierdzenie Jezusa o lęku. Jezus mówi o trwodze serca i o lęku. Ta trwoga jest opisana dokładnie tym samym słowem, co reakcja Maryi na Zwiastowanie: tarasso. Czasami mówi się, że to słowo opisuje wręcz sztorm morski… U Maryi także proces uciszenia sztormu był związany z Darem Ducha, który Ją ocienił. Serce Maryi napełniło się pokojem, i to pokojem którego nigdy nie utraciła, właśnie dlatego, że Duch Święty zstąpił na Nią i Moc Najwyższego Ją ocieniła. Odtąd cokolwiek działo się wokół Maryi - nawet gdy tego nie pojmowała - Jej Serce było zanurzone w pokoju, w Mocy Ducha. Właśnie to jest jeden z rysów Maryi jako Oblubienicy Ducha: Serce zanurzone w Jego Świetle. Cokolwiek się dzieje - Maryja wsłuchuje się w głos Oblubieńca docierający do Niej przez Dar Parakleta. Poznajemy to po Duchu, którego nam dał… Właśnie o to chodzi: żeby oderwać nasze uszy od Głosu Oblubieńca, oderwać nasze oczy od Jego spojrzenia - i wtedy koniec… Trwoga i lęk, sztorm i ciemność… jak na łódce miotanej w ciemnościach falami… Odwagi! Ja JESTEM! - właśnie tak daje, uwalnia, wyzwala w nas pokój: odchodzę po to, by przyjść…
Jezus dosłownie mówi hypago - daję się prowadzić. Daje się prowadzić Ojcu, Miłości Przedwiecznej. I ta Miłość prowadzi Go do przychodzenia - do nas. To jest orędzie Jezusa Ukrzyżowanego i Zmartwychwstałego: nawet gdy odchodzi - to przychodzi. Nic nie jest w stanie Go powstrzymać, nic i nikt nie jest w stanie powstrzymać Jego Miłości. To my dajemy się oderwać od kontemplowania Jego Obecności, Jego Miłości, to my zapominamy że On jest z nami i że jest większy od wszystkich - i tak ulegamy kłamstwu uzurpatora, który próbuje nas przekonać, że to on tu rządzi.
To jest właśnie metoda złego ducha, który nie jest Bogiem: wykorzystać sytuacje, które nie odpowiadają naszym oczekiwaniom, naszemu egoizmowi, żeby nas przekonać, że to on tu rządzi, żę to jego dzieło jest. Ojciec jest większy od wszystkich. To Ojciec rządzi - tylko my zaślepieni egoizmem zapominamy o tym. A Jezus do końca, do ostatniego Tchu pokazuje, że wszystko jest w ramionach Ojca. To On jest Bogiem wielkim i potężnym - ja jestem prochem. Nawet zły duch jest tylko Jego stworzeniem i nie istnieje poza Nim. Za to zły duch bardzo pragnie, żebyśmy myśleli, że on jest niezależny od Boga…
Pseudo-władca tego świata nie ma nic swojego w Jezusie - Jezus do końca jest przekonany, że jest w ramionach Ojca. Nawet procesu Piłata, nawet tortur i krzyża nie przypisuje złemu duchowi - ale Ojcu. Nie miałbyś żadnej władzy nade Mną… To wszytko jest Miłość Ojca. Trudna, niewygodna, ale Miłość. Miłość po ludzku niepojęta - ale kiedyś, gdy ujrzę twarzą w twarz, zrozumiem. Bo będę do Niego podobny - gdy ujrzę Go takim jakim jest. Wytrwać. Nie dać się złamać ani zniechęcić. Wytrwać - patrząc w oczy Oblubieńca, nasłuchując głosu Ducha. Tu jest mój pokój, tu się wyzwala pokój w moim sercu: w cichym szepcie Ducha przekonującym moje serce, że Ojciec jest większy od wszystkich, że Pan jest ze mną, że nic Bogu nie wymyka się z rąk i że On jest Miłością. Wytrwać - póki nie zobaczę twarzą w twarz. Wytrwać w wierze i nadziei - aż zobaczę Miłość twarzą w twarz. Teraz wierzyć niewzruszenie, że to Miłość jest - nawet gdy mój egoizm wrzeszczy, że nie. Wytrwać - w Mocy Ducha. I to jest właśnie hypago - dać się prowadzić Duchowi. Duchowi Syna, który woła Abba! Cokolwiek się dzieje - to jesteś Ty, mój wielki Abba, a ja jestem Twoim synem! Jakże wielka łaska mnie spotkała, że mnie - kawałek prochu - nazwałeś synem! Jakże wielka łaska mnie spotkała, że mnie - grzesznika - Syn nazwał bratem i przyjacielem! Co mogłoby być większe od tej łaski? Co jest lepsze od Miłości, która mnie przygarnia? Co może mi dać świat w zamian za łaskę bycia synem Boga, bratem i przyjacielem Jezusa? Ile jest dla mnie warte wytrwanie z moim Przyjacielem i Bratem w Jego przeciwnościach? I to jest pokój Maryi: Pan jest ze mną. Duch Święty zstąpi na Ciebie i Moc Najwyższego Cię osłoni. To samo Pan mówi dziś do mnie. To dotyczy każdego z nas, który otrzymał Dar Ducha - Dar wyzwalający pokój. Pokój który płynie nie stąd, że wszystko jest jak ja chcę - ale stąd, że jestem dzieckiem Boga i że wszystko jest jak On chce.
Gdy Jezus mówi o strachu, używa takiego określenia delos. To strach przed skutkami, przed konsekwencjami. Strach, który paraliżuje przed działaniem, przed podjęciem trudu, wyzwań, przed pójściem za Jezusem - bo nie wiadomo co będzie… Dlatego Jezus idzie przodem i pokazuje co będzie: Ojciec jest większy. Miłość zwycięża. Będzie Wielki Powrót, Zmartwychwstanie i zasiadanie na Prawicy Większego od wszystkich… Czy to jest warte trudu? Czy to jest warte pójścia za Jezusem? Tak, może coś stracę na tej ziemi. Może nie zarobię po ludzku - ale zasiądę wraz z moim Bratem i Przyjacielem na Prawicy Większego od wszystkich. Czy to jest warte, by dać się prowadzić? Czy to jest warte by po ludzku czasem coś stracić? Zasiadanie na Prawicy Większego od wszystkich? Ile razy dziennie boję się pójść za Jezusem, boję się dać prowadzić Miłości, Miłości która jest gotowa pójść na krzyż? Ile razy dziennie boję się ukrzyżować mój egoizm - bo coś stracę? Ale za to zyskam zasiadanie na Prawicy Większego od wszystkich! To jest pokój. To jest wiara i ufność. I to jest kroczenie w Mocy Ducha: naprzeciw lwom, śpiewając hymn Chrystusowi. W ciemnościach i w wątpliwościach, ale wytrwale z Jezusem. Aż ujrzę twarzą w twarz. Kroczenie w Duchu to nie jest życie łatwe, proste i przyjemne, odpowiadające mojemu wygodnictwu i mojemu egoizmowi. Kroczenie w Duchu to wytrwanie z Jezusem w przeciwnościach, w ciemności, w niepowodzeniu, w cierpieniu - to radość i pokój nawet wtedy, gdy wszystko wokół wydaje się przemijać. Radość i pokój z tego, że jestem dzieckiem Większego od wszystkich i że nic nie jest w stanie wyrwać mnie z Jego ramion - nawet śmierć. Choćby krzyżowa.