Na to pytanie w czasie czwartego spotkania z cyklu "Drogami wiary i rozumu" odpowiadał prof. dr hab. Jacek Wojtysiak, kierownik Katedry Teorii Poznania na Wydziale Filozofii KUL.
Na co dzień profesor zajmuje się ontologią i metafizyką, filozofią religii i teologią naturalną, semiotyką i filozofią języka, a także popularyzacja filozofii. Bogaty zakres zainteresowań ma również swoje odzwierciedlenie w licznych publikacjach książkowych i naukowych. Prywatnie interesuje się Biblią, ekumenizmem, muzyką barokową i jazzową, jak również zbiera czapki.
W poniedziałek 4 czerwca w auli świdnickiego Wyższego Seminarium Duchownego zadano mu jednak jedno z najtrudniejszych pytań w dziejach ludzkości.
- To chyba najtrudniejsze zadanie, jakie stoi w życiu wiary każdego człowieka. Od razu powiem, że każdy odpowiedź na to pytanie nosi w sobie. Chcę jednak pomóc w ich sprecyzowaniu, wyjaśnieniu, zastanowieniu się nad spójnością. Od razu uczciwie muszę powiedzieć, że ja nie dysponuję tak bogatym doświadczeniem życiowym, by dobrze zobrazować to, co wielu ludzi doświadczyło. Tak naprawdę mówić o cierpieniu mogą szczególnie ci, którzy go dotkliwie doświadczyli. Zdaję sobie sprawę, że moją rolą jest jedynie zastanowić się nad spójnością zebranych na ten temat wiadomości - wyjaśniał od początku Jacek Wojtysiak.
Swoje refleksje przedstawił w dwóch częściach - filozoficznej i wynikającej z Objawienia chrześcijańskiego. Wychodząc od problemu filozoficznego, którym jest tzw. argument ze zła, przypomniał, że zakłada ona nieistnienie istoty wszechmocnej i doskonale dobrej, ponieważ zło istnienie, a przecież taka istota by mu zapobiegła. Podobnie rzecz ma się z cierpieniem, bo przecież dobry ojciec nie pozwoliłby cierpieć swoim dzieciom.
Ale czy na pewno? Zdaniem profesora filozofii istnieją przecież sytuacje, w których dobry ojciec pozwala na ograniczone cierpienie dzieci ze względu na ich wyższe dobro. Ponadto, jak mówił, cierpienie choć jest złem w znaczeniu braku dobrobytu, to jednak nie zawsze jest złe w sensie moralnym.
Dodał, że nieistnienie Boga wyklucza również bezwzględną i obiektywną jego miarę, bo staje się ona relatywna. Przypomniał również, że wyjaśnieniem tego zagadnienia zajmuje się teodycea i wyróżnił jej trzy teorie, które się uzupełniają.
- Pierwsza koncepcja mówi, że zło nie istnieje w sposób obiektywny, jest raczej brakiem. Jest to tzw. teodycea prywatywna. Taką koncepcję rozwijali klasycy myśli chrześcijańskiej od św. Augustyna. Jednak nie wszyscy się z tym zgadzają. Niektórzy mówią, że zło jest, ale ono nie pochodzi od Boga, ale od wolnych istot. Bóg w wolności widzi najcenniejszą rzecz ze stworzenia i dlatego godzi się na naturalną konsekwencję wolności, którą jest istnienie zła. Jest to teodycea wolnej woli. Trzecia natomiast mówi, że jednak nie każde zło da się w ten sposób wyjaśnić i podkreśla, że istnieją takie formy zła, które nie pochodzą od istot ludzkich, ale są po to, by mogły być osiągnięte większe dobra. Przykład widzimy w Ewangelii wg św. Jana, w której pytają Jezusa, z czyjej winy pewien człowiek jest chory. I wtedy Jezus odpowiedział, że nie jest to wina niczyja, ale stało się tak, by objawiły się większe rzeczy - przytaczał prelegent.
Następnie kolejno wyjaśniał zaprezentowane teodycee. Zainteresowanych tematem odsyłamy do nagrania..
Po wykładzie odbyła się również panelowa dyskusja.