Wielki wypas w tym roku zaprowadził Skautów Króla w ślad za Jonaszem. Co robili młodzi skauci kończąc rok formacyjny?
Po raz drugi 16 czerwca szczep nr 5 w Kudowie-Zdroju zorganizował wielki wypas. Tak nazywają swoje coroczne zakończenie formacji. Wówczas wraz ze swoimi rodzicami bawią się i rozważają słowo Boże. Tegorocznym tematem była historia Jonasza ze Starego Testamentu, któremu Bóg polecił udać się do Niniwy i ją upomnieć. Jonasz jednak był nieposłuszny Bogu i uciekał przed nim. Tak trafia do wnętrza wieloryba, gdzie na nowo odkrywa swoje powołanie.
Skauci nie musieli przechodzić aż tak trudnej drogi, ale i im było dane zastanowić się nad własnym życiem. Cytatem, który miał im w tym pomóc były słowa z Ewangelii wg. św. Jana: „Ja przyszedłem po to, aby [owce] miały życie i miały je w obfitości”. Skąd pomysł na taki temat? - My wszyscy, cała komenda, kadra szczepu nr 5, chcieliśmy, aby wszystkie 60 osób doświadczyły tego, że pełnię obfitości daje Bóg, a jej owocami są radość i szczęście - mówił Jarosław Komorowski.
Wielki wypas rozpoczął się tradycyjnie apelem, następnie skauci próbowali swoich sił w olimpiadzie sportowej, w czasie której nie brakło atrakcji.- Nam najbardziej podobała się zjeżdżalnia z mydłem. To było super - mówi skautka Zuzia.
Kolejnym zadaniem było udanie się do studni w lesie, gdzie organizatorzy nawiązali do ewangelicznego źródła wody żywej. Wśród zebranych powstał na czas spotkania nowy zastęp, do które przyłączyli się rodzice, by wspólnie przygotować dla dzieci sałatkę owocową. - To też takie luźne nawiązanie do tego wieloryba, by dotrzeć przez żołądek do serca, a potem do ducha i pokazać, że to jest pełnia obfitości w każdym wymiarze – tłumaczy komendant.
Również najmłodsi "Tropiciele" aktywnie włączyli się w organizację, malując wielkiego wieloryba na dużym materiale. - Śmieszne to było, bo najpierw bawiliśmy się w ganianego. To myśmy uciekali. A jak nas złapali, to trafialiśmy do brzucha wieloryba - opowiada jedna z uczestniczek.
A co na taką formę spędzania czasu mówią rodzice? - Dzieci były mocno zaangażowane, radosne i widać po nich było taką dziecięcą radość, której brakuje na ulicach. Na wszystko był czas. i na rozważanie Pisma Świętego, i na zabawę, i na odpoczynek. Dobrze, że jako rodzice mogliśmy też włączyć się w przygotowania, bo i nas to zintegrowało – opowiada pani Agnieszka Kryczka, mama jednego ze skautów.
Na koniec zaproponowano dzieciom uwielbienia i modlitwę, podczas której rodzice tak jak na chrzcie wykonali znak krzyża na głowach swoich dzieci. Skauci natomiast na głos modlili się za swoich rodziców.