Jubileuszem 50-lecia kapłaństwa parafia pw. św. Wawrzyńca w Śmiałowicach pożegnała dotychczasowego proboszcza - ks. Mariana Lewandowskiego.
Mszy św. 24 czerwca przewodniczył bp Ignacy Dec, który w homilii porównując powołanie Jana Chrzciciela do powołania jubilata, przypomniał historię życia ks. Lewandowskiego.
- Na ten świat przyszedł ks. Marian 20 grudnia 1942 r., gdy trwała II wojna światowa. Urodził się w miejscowości Sadyby, parafia Wojtycze, powiat samborski, który znajdował się na Kresach Wschodnich. Jego rodzice, Franciszek i Anna, musieli troszczyć się o bezpieczeństwo dziecka, bo w czasie wojny każdego dnia można było stracić życie - przypominał biskup.
Po wojnie ks. Marian wraz z rodzicami w 1946 r. przybyli na Ziemie Zachodnie, gdzie zamieszkali w Uboczu, koło Lwówka Śląskiego. Tam tato otrzymał 5 ha gospodarstwa, a syn rozpoczął naukę w szkole podstawowej, którą zakończył w sąsiednich Rząsinach w 1956 r. Następnie kontynuował edukację w liceum pedagogicznym w Lubomierzu, gdzie zdał maturę w 1961 r.
Droga do Śmiałowic
- Z domu rodzinnego wyniósł ojcowską pracowitość i matczyną pobożność. To wiano przyniosło owoce w późniejszej pracy kapłańskiej, bo po maturze, odczuwając powołanie, skierował swoje kroki do wrocławskiego seminarium. Tam po roku czasu dostał skierowanie do wojska. Pamiętam, jak odprowadzaliśmy ich na pociąg. Starsi koledzy szli w sutannach, by zamanifestować ten przymusowy pobór. Potem spotkaliśmy się, kiedy wrócił po dwóch latach w koszarach. Rok później ja również wróciłem do seminarium - wspominał bp Ignacy.
Święcenia kapłańskie przyjął 22 czerwca 1968 r. w kościele pw. św. Jacka w Legnicy. - W kapłaństwie przeszedł przez cztery placówki wikariuszowskie. Był w Ząbkowicach Śląskich u dobrego proboszcza, ks. Józefa Jańca przez 4 lata (1968-1972). Tam został kapelanem szpitala powiatowego. Potem był w Szczawnie-Zdroju (1972-1976) u ks. Alojzego Schmidta, w Bielawie u ks. Romana Biskupa (1976-1979) i w Bolkowie dwa lata - wyliczał homileta.
Od 1981 r. przez siedem lat był proboszczem w Ligocie Małej koło Oleśnicy. Następnie został przeniesiony do Dzierżoniowa, gdzie zajmował się m.in. budową tamtejszego kościoła pw. Królowej Różańca Świętego.
W 1989 roku objął duszpasterstwo w Minkowicach Oławskich, a od 2000 r. był proboszczem w Śmiałowicach.
Owoce mrówczej pracy
- Tak zwyczajnie, po ludzku. dziękujemy księdzu za te 18 lat pracy dla naszej parafii. Tak zwyczajnie, po ludzku, będzie nam brakowało księdza wśród nas, ale tak zwyczajnie, po ludzku, obiecujemy pamięć nie tylko w modlitwie, ale i w codzienności, wspominając to, co dobre - mówił w życzeniach Władysław Gołębiowski, wójt gminy.
Pozostali parafianie wyszczególnili to, za co są wdzięczni. - Z tobą przeżywaliśmy najważniejsze wydarzenia w życiu każdego chrześcijanina. Udzielałeś nam chrztu św., przygotowywałeś nas do pierwszego spotkania z Jezusem Eucharystycznym, udzielałeś nam sakramentu małżeństwa, towarzyszyłeś naszym bliskim w ostatniej drodze do Pana. Byłeś z nami w czasach smutnych i radosnych, przemierzałeś kilometry dobra odwiedzając naszych chorych i cierpiących. Za to wszystko jesteśmy ci ogromnie wdzięczni - mówił jeden z parafian.
Swoją wdzięczność okazał również dziekan dekanatu Świdnica-Wschód, na którego terenie znajduje się parafia św. Wawrzyńca w Śmiałowicach. Ksiądz Piotr Śliwka przyznał się, że jeszcze jako kleryk podziwiał ks. Lewandowskiego.
- Już będąc w seminarium, obserwowałem księdza, gdy posługiwał jako wikariusz w Bolkowie. To były moje ostatnie lata przygotowania do kapłaństwa, i patrząc na księdza, widziałem wzór rozmodlonego i pełnego ekspresji ucznia Chrystusa. Później, po święceniach, nasze drogi się rozeszły i spotkaliśmy się sześć lat temu, gdy przyszedłem do parafii katedralnej. Tu znów zobaczyłem tę gorliwość, z którą od początku służył Kościołowi. Ten człowiek zawsze był dla mnie wzorem takiej mrówczej pracowitości. Przepięknie spowiadał, zawsze był do dyspozycji jako ojciec duchowny naszego dekanatu, ale i z pomocą duszpasterską - mówił ks. Śliwka.
Jego słowa na koniec potwierdził biskup, wręczając jubilatowi pierścień św. Stanisława jako wyraz wdzięczności za 50 lat pracy dla Kościoła.
A sam jubilat ze wzruszeniem podziękował za całe dobro, które go spotkało i przeprosił za to, co było złe z jego strony.