Łk 6,6-11: W szabat Jezus wszedł do synagogi i nauczał. A był tam człowiek, który miał uschłą prawą rękę. Uczeni zaś w Piśmie i faryzeusze śledzili Go, czy w szabat uzdrawia, żeby znaleźć powód do oskarżenia Go. On wszakże znał ich myśli i rzekł do człowieka, który miał uschłą rękę: „Podnieś się i stań na środku!” Podniósł się i stanął. Wtedy Jezus rzekł do nich: „Pytam was: Czy wolno w szabat czynić coś dobrego, czy coś złego, życie ocalić czy zniszczyć?” I spojrzawszy dokoła po wszystkich, rzekł do niego: „Wyciągnij rękę!” Uczynił to, i jego ręka stała się znów zdrowa. Oni zaś wpadli w szał i naradzali się między sobą, jak mają postąpić wobec Jezusa.
Dwunastoletni Jezus w Świątyni przysłuchiwał się i zadawał pytania. I najwyraźniej nie zmienił obyczajów: wchodzi do synagogi i zadaje pytania. Nauka Jezusa zawsze weryfikuje wszystkie nasze wyobrażenia - i jeśli tego nie robi, jeśli w zetknięciu z Jezusem nie dokonuje się weryfikacja wszystkiego, co dotychczas myślałem i uważałem, to chyba nie spotkałem prawdziwego Jezusa… Jezus nie przyklepuje, nie usypia, nie zatrzymuje ani nie cofa. Jezus pociąga wciąż i wciąż ku nowemu. Zawsze weryfikuje, zawsze podważa stare, dotychczasowe i zawsze zaprasza by pójść dalej, głębiej. Jezus jest Drogą - a Droga jest po to, żeby Nią iść. Nie po to, żeby obozować w wygodnym miejscu, żeby się urządzić i trwać nieporuszonym. Przekonał się o tym Piotr na Górze Tabor: nie ma obozowania. Syn Człowieczy nie ma gdzie głowę skłonić - nie jest jak lisy czy ptaki. Jest Synem. I my w Nim jesteśmy dziećmi - dziećmi Boga wezwanymi do ciągłego rozwoju, ciągłego dorastania do poziomu Ojca. A Ojciec zawsze nas przerasta. Zawsze przerasta wszystkie nasze wyobrażenia, oczekiwania, wszystko. Dlatego Jezus jest Drogą Prawdziwą - Drogą Paschalną. Drogą, która polega na nieustannym przechodzeniu - nieustannym obumieraniu tego co stare, by powstało Nowe. Dlatego jest Życiem. Śmierć polega na zatrzymaniu się. A zatrzymanie się jest automatycznie cofaniem się, obumieraniem prawdziwym. Jest śmierć która prowadzi do Życia i jest śmierć, która jest śmiercią prawdziwą. Jest Pascha i jest otchłań. Jest Światłość i jezioro ognia. Łatwo się pomylić - dlatego prawdziwy Jezus zawsze przychodzi z pytaniami, z weryfikacją. Prawdziwy Duch Święty bardzo często gryzie, niepokoi, wytrąca z równowagi - bo jest Duchem Prawdy i nie przetrwa w Jego Świetle żadne kłamstwo. Wszystko, co nie jest Prawdą o Ojcu spłonie w Ogniu Ducha, spłonie w Świetle Chrystusa. Chrystus stoi na środku, pomiędzy Niebem i ziemią, w centrum losów świata, w centrum historii, w centrum dziejów. Stoi na Golgocie, wywyższony na Krzyżu, by Go wszyscy widzieli. Z wyciągniętymi ramionami - przybitymi do Krzyża, po ludzku bezsilnymi, a po Bożemu jedynymi zdrowymi. I tak jest nieustannym, nieprzemijającym znakiem zapytania weryfikującym wszystko w nas, w naszym życiu, w naszym świecie. Wszystko zostało podważone przez Krzyż Chrystusa. Przez Jedynego Zdrowego, którego zdrowie objawia się w Krzyżu i Zmartwychwstaniu, na Golgocie. To tu - w Ogrodzie Golgoty jest Krzyż i Pusty Grób. Tu jest Źródło, które wypływa z Boku Świątyni Ciała Chrystusa i daje początek wielkiej Rzece, na brzegach której rosną drzewa. A liście tych drzew niosą Zdrowie. To świadkowie, którzy zajmują prawe i lewe miejsce przy Jezusie. Ci, którzy dali się sami uzdrowić Jezusowi, na Jego wezwanie stanęli wraz z Nim na środku i wraz z Nim wyciągnęli ręce. Wraz z Nim są znakami zapytania, które weryfikują wszystkie nasze wyobrażenia o Bogu, o nas samych, o życiu naszym i o rzeczywistości całej.
Owszem, wobec pytania i weryfikacji, jaką czyni Jezus, można ulec szałowi. Można się wściec i naradzać, jak się pozbyć Jezusa, żeby utrzymać swoje własne zgniłe status quo, które wprawdzie gnije, ale zgnilizna daje pozór ciepełka i wygody… Tylko że siedząc w tym swoim status quo, w swoich wyobrażeniach, zgnije się razem z nim. A Jezus chce Życia, nie gnicia. To jest Jego Miłość, a nie złość - że weryfikuje, że zadaje pytania, że wytrąca z równowagi, wytrąca z wyobrażeń, ze wszystkiego. Wytrąca z mamiącej ciepełkiem zgnilizny, wytrąca z wygodnych norek i gniazdek, które okazują się zawsze pułapką. To jest Jego Miłość, to jest Miłość Ducha Świętego, że nam to wszystko burzy - wszystko, co jest pułapką, wszystko co jest marnością, zgnilizną, śmiercią sprytnie zakamuflowaną, wszystko co jest kłamstwem. Cokolwiek jest Prawdą w moim życiu - to Duch Święty będzie wzmacniał i ochraniał. A cokolwiek jest kłamstwem - spali, zburzy. Tak działa Matka: gdy się Jej pozwoli, to wywali z szaf mojego życia wszelki szmelc, wszelki bałagan. Wymiecie z wszystkich kątów wszelki brud. Dlatego jak się człowiek odda Matce na przepadłe, to najpierw nastąpi rozwałka i demontaż - bo najpierw Ona, tak jak Syn, zrobi przegląd i weryfikacje wszystkiego, co sobie poupychałem tu i tam. Wyciągnie wszystko i przeglądnie w Świetle Ducha, w Prawdzie Syna. Wspaniała Matka!
Jezus zawsze zadaje pytania. Jak nie zadaje - to nie jest Jezus. Jak usypia, uklepuje - to nie jest Jezus. To nie jest Matka. To nie jest Duch Święty. Duch Święty wyrzuca, pogania, płonie. Jezus idzie, jest w nieustannym ruchu, zawsze w drodze, zawsze jest Drogą. Matka idzie za Synem, z Synem na Golgotę. Kościół nie jest bezpiecznym schronem do trwania, Świątynia nie jest jaskinią zbójców do chronienia się i siedzenia w bezczynności liczenia łupów. Dlatego Jezus jak wchodzi do Świątyni to nie tylko zadaje pytania - Jezus jak wchodzi do Świątyni to się dzieje zamęt, wielka weryfikacja wszystkiego, która jest oczyszczająca. Tak się stało w Jerozolimie - tak się dzieje, gdy wchodzi do świątyni mego serca. Jeśli tak się nie dzieje - to nie jest prawdziwy Jezus. Owszem, są chwile odpoczynku. Są chwile, gdy Jezus daje odetchnąć, gdy można się zatrzymać na Taborze - ale celem jest Golgota, celem jest Życie. Celem są ręce w uzdrawiającym wyciągnięciu. Wyciągnięciu do tego, by czynić dobro, by uzdrawiać innych, by dokonywać wielkiej terapii rzeczywistości. Co wolno w szabat? Życie ocalić czy zniszczyć?
Czyje Życie? Życie Boga we mnie. Życie Miłości, która przez Stwórcze Tchnienie złożyła się we mnie - i która przez Tchnienie z Krzyża nieustannie odnawia we mnie swoją Obecność. To jest Tchnienie, które dociera do nas w Sakramencie Pokuty: Duch oddany z Krzyża. Tchnienie Zmartwychwstałego, które dociera do mnie w spotkaniu na Eucharystii, gdy przychodzi Nowy w Komunii Świętej: połamany a jednak Żyjący! Przychodzi i daje Tchnienie - Życie Miłości. Co wolno w szabat? Ocalić Jego Życie w sobie - przez to, że czynię Miłość? Miłość Prawdziwą - a nie swoje wyobrażenia o Miłości. Wówczas On żyje we mnie - a ja żyję w Nim i z Nim. Gdy czynię Miłość Prawdziwą. Ale żeby czynić Miłość Prawdziwą trzeba zapatrzeć się w Niego, który jest Miłością. Zapatrzeć się w Jego wyciągnięte ręce, żeby zrozumieć co to Miłość. To nie gnicie w bezczynności. To nie emocje, zmysły, namiętności, rozdziawione buzie itd. itp. To nie sukcesy i wielkie osiągnięcia. To ramiona rozciągnięte, wyciągnięte, poranione, spracowane, utrudzone. To są zdrowe ręce: spracowane ręce Cieśli, poranione gwoździami Krzyża. To są prawdziwe ręce Boga. Ręce Miłości. Napracowałem się dla ciebie człowieku, natrudziłem się, dałem się poranić, napociłem się - i jestem szczęśliwy, bo zrobiłem to dla ciebie, mój umiłowany! I to jest Bóg. I to jest odrażające - bo my szukamy uparcie nic-nie-robienia. Całe nasze zaharowanie współczesne ma podtekst lenistwa - aby zaliczać, odrobić, odwalić co jest do zrobienia, i wreszcie nic nie robić. Zrobić jak najszybciej, nahapać się jak najwięcej, nagromadzić w spichlerzach, a potem leżeć i nic nie robić… To jest droga śmierci a nie Życia. Jeszcze tej nocy Bóg się upomni o Życie, które włożył we mnie. Życie owszem, pracuje, trudzi się - ale nie na zaliczenie, nie dla zysku po ludzku rozumianego. Życie polega na działaniu, trudzeniu się, na tym że czerpię satysfakcję z tego, że troszczę się o umiłowanych. I to jest świadectwo, jakie złożył Jezus o Ojcu: Ojciec nie jest Wielkim Nierobem, ale jest Tym, który działa. To tak wkurzyło niektórych, że aż sięgnęli po kamienie żeby Jezusa ukamienować. Życie na tej ziemi nie jest na zaliczenie - a potem wieczne nic-nie-robienie. Jest czasem by zasmakować we wzajemnej trosce o siebie, zasmakować w tym, że mogę się utrudzić dla drugiego człowieka. Zasmakować w wędrówce ku Miłości, ku Ojcu - a nie ku lenistwu. Co przeszkadza? Rana grzechu pierworodnego. W pseudo-świetle tej rany wszelki trud, wysiłek jest złem, cierpieniem, jest odrażający. Ponętne jest leżenie, pasienie zmysłów, emocji i namiętności… Co gorsza nawet Słowo Pisma interpretujemy przez pryzmat ciemności ziejącej z rany grzechu. Dlatego gdy przychodzi Światłość, gdy przychodzi Jezus, gdy przychodzą Jego świadkowie, to często robi się nieprzyjemnie - bo ciemność nie znajduje upodobania w Światłości. Lenistwo nie lubi Miłości, która działa aż do tej pory. Miłości, która mówi, że nie chodzi o zaliczenie tego czy innego działania, ale o rozsmakowanie się w działaniu, w wyciąganiu rąk do braci i sióstr, by o nich się zatroszczyć z Miłością. A tak miło jest pozostać w nieróbstwie, pozostać w obojętności z opuszczonymi ramionami, w kontemplowaniu swojej własnej pseudo-świetności na miarę własnych wyobrażeń.
Nie mam być na miarę własnych wyobrażeń - mam być na miarę marzenia samego Boga. To Bóg wymarzył sobie mnie, swoje umiłowane dziecko. I mam być na miarę Jego marzeń ucieleśnionych w Chrystusie. To w Niego mam się zapatrzeć - w Chrystusa Ukrzyżowanego i Zmartwychwstałego. W Jego rany mam patrzeć, które On uparcie ukazuje. To w Jego ranach, w Jego pocie, w Jego Krwi, w Jego utrudzonym Ciele jest moje zdrowie - Prawda o moim Życiu, bo to jest Prawda o Bogu. Tu jest moje nawrócenie, weryfikacja i przemiana mojego myślenia i moich wyobrażeń o Bogu, o Życiu, o Miłości. W Jego ranach, w Jego wyciągniętych ramionach jest nasze zdrowie - nawrócenie, przemiana myślenia. Tak uzdrawia Jezus. A potem, gdy już mam przemienione myślenie, wyciągam ręce na wezwanie Jezusa, Miłości żyjącej we mnie - by z Miłością zatroszczyć się o braci i siostry. Z Miłością mieć satysfakcję, że mogłem się z Miłością utrudzić dla braci i sióstr. Że mogłem spocić się, zasapać, zmęczyć dla ciebie - to jest Życie! Życie Miłości.