Psalm 74 z modlitwy południowej stał się okazją dla ks. Wojciecha Wójtowicza do refleksji na temat kondycji dzisiejszego Kościoła.
Od 10 do 13 września w świdnickim seminarium odbyły się rekolekcje dla kapłanów, które poprowadził przewodniczący Konferencji Rektorów Wyższych Seminariów Duchownych w Polsce i rektor WSD w Koszalinie. W wygłoszonych do księży naukach nie unikał trudnych tematów poruszanych przez media na całym świecie.
– Przy tym psalmie widzimy kondycję psalmisty, który często tak jak my woła: Panie, co się dzieje! „Wyłamali wszystkie bramy, zniszczyli je toporem i młotem. Świątynię Twoją wydali na pastwę ognia, doszczętnie zbezcześcili przybytek Twego imienia”. Ale psalmista ufa Panu i mówi: „Bóg jednak od początku jest moim królem, który ocala na ziemi”. Niechaj w tym myśleniu o Kościele bez względu na to, co nas jeszcze spotka, trwa nadzieje tego Bożego władania, Jego opieki – zachęcał ks. Wójtowicz.
Program rekolekcji podzielił na trzy części, przedstawiając w nich wzór kapłana według filarów duchowości, które św. Faustyna otrzymała od Jezusa w słowach „Córko moja, trzy cnoty niech cię zdobią szczególnie: pokora, czystość intencji i miłość” (Dz 1779).
- Wiecie dlaczego ta pokora w duchowości miłosierdzia jest taka ważna? Bo człowiek, a tym bardziej kapłan, który nie ma pokory, nie będzie mówił wiarygodnie i szczerze „Jezu, ufam Tobie”. Może nie oficjalnie, ale bardziej na poziomie mniej lub bardziej uświadomionego wnętrza będzie powtarzał „Jezu, ufam sobie”. Żeby przyjąć Boże miłosierdzie, trzeba pokory – wyjaśniał
Dał za przykład abdykację papieża Benedykta XVI. – Zaznaczam, że jest to wyłącznie moja, osobista intuicja. Kiedy papież odszedł, bardzo to przeżyłem i próbowałem zrozumieć. I z perspektywy czasu jestem przekonany, że był to egzorcyzm nad Kościołem. I nawet jeśli złe duchy dopiero wychodzą, to moim zdaniem jest to skutek decyzji Benedykta XVI. Bo jestem przekonany, że pokora niszczy lucyferyczne potęgi. Znakiem tego był wieczorny komunikat o uderzeniu pioruna w kopułę Bazyliki św. Piotra. Natychmiast do głowy przyszły mi słowa Ewangelii wg. św. Łukasza: „widziałem szatana, spadającego z nieba jak błyskawica”. I pomyślałem, że papież dokonał wielkiego gestu, wręcz nawet egzorcyzmu, skoro diabeł tak się wścieka. Potem dowiedziałem się, że takie zjawisko zdarzyło się w historii bazyliki tylko raz – 8 grudnia 1854 r. – w dniu ogłoszenia Dogmatu o Niepokalanym Poczęciu NMP – dodał.
Mówiąc o czystości intencji, zadał pytanie zgromadzonym z diecezji, ale i spoza jej granic kapłanom: kto jest twoim Panem? – Myślicie, że to jest takie oczywiste w życiu kapłańskim, że odniesieniem wszystkiego jest Bóg? Wcale nie musi być to oczywiste. Czysta intencja to jest życie dla Boga, to codzienna weryfikacja przez rachunek sumienia „czy Pan jest moim podstawowym odniesieniem”? Święty Paweł mówi nawet: i w życiu więc i w śmierci należymy do Pana. I owszem, w słowach apostoła dotyczy to dosłownego umierania, ale można na to popatrzeć szerzej. Ilu dziś starszych kapłanów w domach księży emerytów umiera z przepracowania, ilu młodych księży umiera na katechezie, gdzie słyszą na co dzień „posłuchamy cię innym razem” – dawał przykłady.
Pokazywał, że jedyną słuszną odpowiedzią na ataki i zgorszenie może być postawa takiego właśnie kapłaństwa – pokornej czystej miłości do Boga i drugiego człowieka.