W ramach cyklu „Apostołowie Niepodległości” w świdnickim teatrze wystąpiła dr Joanna Jurgała-Jereczka. 25 lat jej życia na dobre splotło się z najbliższymi Zofii Kossak-Szczuckiej.
W niedzielę 16 września dla dorosłych, a później 17 września dla młodzieży wydział duszpasterski wraz z Janem Jaśkowiakiem zaprosili autorkę biografii nie tylko autorki „Pożogi”, ale i niemal całej rodziny Kossaków.
- W październiku wyjdzie moja najnowsza książka - „Kossakowie. Biały mazur”, więc jeśli jesteście ciekawi smaczków o których tu powiem, bo ta książka pokazuje tajemnice, zbrodnie, namiętności czy zdrady w tej rodzinie. Książka jest dość szczególna, bo w wielu tematach wkłada kij w mrowisko - zapowiadała autorka.
Historia jej fascynacji Zofią Kossak-Szczucką zaczęła się od przypadku. - Byłam dziennikarką 25 lat temu. Był sezon ogórkowy. Nie bardzo było wiadomo, co pisać. Dogorywała komuna. Przypomniałam sobie, że gdzieś obok mojego domu jest muzeum Zofii Kossak, że to była taka dobra osoba. Pojechałam tam, chociaż wiedziałam o niej tylko tyle, że była kuzynką Marii Pawlikowskiej-Jasnorzewskiej i satyryczki Heleny Samozwaniec. I jadąc tam poznałam jej córkę - Anna Bugnon-Rosset. I nie dość, że udzieliła mi wywiadu, to jeszcze zaprosiła mnie do siebie na wspólne porządki w pokojach na górze. Wyjaśnię, że były to pomieszczenia nad muzeum należące do rodziny, w których było mnóstwo pamiątek po Kossakach. Przyjechałam na chwilę, a zostałam cały dzień - wspominała na spotkaniu z młodzieżą.
Wśród porządkowanych drobiazgów, starych gazet, zdjęć czy listów, udało się nawet znaleźć jeden z oryginalnych obrazów Witkacego.
- Ten Witkacy był wielkim skandalistą. Siedząc w nobliwym towarzystwie, a to sobie beknął, a to załatwiał potrzeby fizjologiczne na oczach swoich gości. Po prostu uwielbiał szokować. Ale z jednego był dumny - że wszedł do rodzinny Kossaków przez małżeństwo z kuzynką Zofii, Jadwigą z domu Unrug - wspomniała pani Jurgała-Jareczka. Ale nawet ich prowokował w listach, gdy pisał o ich miejscu zamieszkania: „Górki Wielkie, ale nie bardzo”.
- I ten człowiek tak naprawdę wciągnął mnie do rodziny Kossaków - dodała
Przez prawie 25 lat prelegentka napisała na temat Kossaków pracę doktorską, była dyrektorką ich muzeum, a pisząc książki, ciągle wraca do tej rodziny.
- Kiedy w tym roku zadzwoniono do mnie z Senatu RP, że jest 50. rocznica śmierci Zofii Kossak-Szczuckiej, i żebym przyjechała powiedzieć coś o niej, bo jestem jedyną w Polsce jej biografką, zaczęła się moja peregrynacja, a wydawca zmienił książkę tak, że poprzedza ją pierwszy rozdział o tej rodzinie - zwierzała się.
Opowiadając o życiu Zofii Kossak, zdradzała najciekawsze szczegóły z jej życia, pokazując, że wokół autorki śmierć przynosiła zbierała spore żniwo.
Więcej szczegółów już w 29/2018 numerze świdnickiej edycji „Gościa Niedzielnego”.