Dwie kobiety, matka z córką, mozolnie wydzierają nekropolię naturze, przywracając pamięć i szacunek pochowanym tam ludziom.
Jeszcze trzy lata temu na wystawionym przez gminę Stare Bogaczowice na sprzedaż poniemieckim cmentarzu ewangelickim w Gostkowie rósł nieprzebyty gąszcz chaszczy i drzew. Od tego czasu wiele się zmieniło. – Zaczęłyśmy w 2015 roku od wywiezienia śmieci. W 2016 wycięłyśmy wszystkie dziko rosnące samosiejki, w 2017 to reszta porządków, a teraz to już tak dekoracyjne bardziej – mówi pani Halina Bryk, współwłaścicielka terenu byłego cmentarza ewangelickiego.
Dla pani Haliny i jej córki święto zmarłych trwa cały rok. Jak same mówią, starają się przyjeżdżać na cmentarz niemal codziennie. Dbają o zapomniane grobowce pochowanych ponad sto lat temu mieszkańców regionu. – Myślę że najważniejsze to pamiętać o tym, że dbałość o groby jest wyrazem naszego szacunku do ludzi, do naszej historii – nawet tej ciężkiej, o której chcielibyśmy zapomnieć
– Cmentarz ma ponad pół hektara nas jest garstka: pięć, czasami sześć osób. Nie jesteśmy w stanie wszystkiego na raz zrobić – mówi mieszkający pod Wrocławiem Tadeusz Grzelak, który od roku przyjeżdża do Gostkowa pomagać w uprzątani cmentarza. – Ja trafiłem tutaj, przypadkowo. Przyjechałem do znajomych, przyszliśmy tu na spacer… tak się poznaliśmy i tak już zostało.
Stary cmentarz w Gostkowie skrywa wiele skarbów – tych niematerialnych, będących świadectwem kulturowym naszego regionu. Przy okazji usuwania korzeni odkryto przepiękną, marmurową płytę nagrobną zmarłem w 1883 roku kobiety z nieodległego Sędzisławia. Większa część zachowała się w całości, nie wszystko jednak oparło się niszczącej sile natury. Wrastające korzenie roztrzaskały górną część epitafia. Mozolnie, kawałek po kawałku udało się wydobyć płytę spod karpii. Wyczyszczona, sklejona i umyta dołączy do ponad stu innych, ocalonych tablic.
– Widzi pan – napis jest. Mamy następne kawałeczki, odłupane od tego i tak pomału, pomału to wszystko do kupy zbieramy. Jak panowie wykopali połowę tej pięknej tablicy, to pewnie wykopią resztę. Jeżeli nam się uda odczytać i nazwisko i imię osoby, dla której była zrobiona, będzie to prawdziwy skarb. Skarb Gostkowa. – mówi pani Halina Bryk.
Przez trzy lata udało się odnaleźć i poskładać z potłuczonych okruchów ponad sto przepięknie zdobionych tablic nagrobnych i porcelanowych tabliczek. Składającej je z benedyktyńską wręcz cierpliwością pani Halinie Bryk praca przynosi wiele wzruszeń. Tak było w przypadku porcelanowej tabliczki zmarłej przed ponad 200 laty dziewczynki:
– To jest wierszyk, skierowane zza grobu do pogrążonych w smutku rodziców słowa dziecka – mówi Halina Bryk – Do taty i do mamy. Takie Pożegnanie. „Mamo jak tatuś będzie się pytał gdzie jestem to powiedz, że jestem w niebie. A jak mamusia będzie się pytać gdzie jestem to powiedz Tato, że ją bardzo kocham i żeby posadziłam mi czerwone róże” – opowiada pani Halina ze łzami łamiącymi głos.
W listopadzie, odwiedzając groby krewnych, pamiętajmy więc także o tych, którzy pozostali tu, na dolnośląskiej ziemi, w zapomnianych, często niszczejących grobach.