Tym razem świdniccy paulini zaprosili siostry Franciszkanki Rodziny Maryi, bo jedna z nich w wałbrzyskim domu pomocy społecznej poznała moc opiekuna Jezusa.
Spotkania ze św. Józefem odbywają się już tradycyjnie każdego 19 dnia miesiąca. Nowenna do opiekuna Maryi i Józefa, Msza św., konferencja o patronie sanktuarium i adoracja Najświętszego Sakramentu to stałe elementy. Zmieniają się natomiast głoszący goście.
Tym razem zaproszono wałbrzyskie Franciszkanki Rodziny Maryi. - Od lat byłam wierna Maryi, ale św. Józefa tak naprawdę nie znałam. Wydawało mi się, że to taki odległy dziadek. On jednak od jakiegoś czasu mocno się o mnie zaczął upominać. Okazało się bowiem, że zgromadzenie, do którego należę, również ma go za opiekuna. Poza tym prowincja, w której jestem, nosi jego imię. Ale jego opiekę doceniłam dopiero, gdy przybyłam do wałbrzyskiego domu pomocy społecznej. Tu zobaczyłam jak bardzo troszczy się o nasz dom - rozpoczęła swoje świadectwo s. Ewelina, która wraz z s. Katarzyną i panią Darią przyjechały na kolejne Józefowe czuwanie.
Mówiła o tym, że budynek, który zajmują siostry z podopiecznymi od 1946 r. jest własnością miasta i jeszcze niedawno był bardzo zaniedbany.
- Poprzednia siostra dyrektor, widząc stan tego domu i stan duchowy jego mieszkańców, zapragnęła, by wraz z Maryją zaopiekował się nami św. Józef, bo miała do niego wielkie nabożeństwo. Szukałyśmy figury i okazało się, że w jednej z parafii w Boguszowie-Gorcach jest figura św. Józefa. Zakurzona stała z tyłu kościoła. Proboszcz zgodził się, byśmy ją sobie zabrały. Gdy wymyłyśmy posąg, przy jego poświęceniu, proboszcz przyznał, że żałuje, że nam ją oddał. Od tego czasu św. Józef ma szczególne miejsce w naszym domu, palimy mu codziennie lampkę i kładziemy świeżą lilię - mówiła, wspominając efekty opieki świętego nad domem.
- Zaczęły się remonty, władze miasta osuszyły budynek, wymieniają nam wszystkie okna. Jako księgowa widziałam, że pieniądze na potrzebne sprawy pojawiają się znikąd. Niemożliwe stało się możliwe - podsumowała.