Zarabiał na życie m.in. jako kierowca czy palacz. Obecnie jest na emeryturze. Malarstwo i grafika wciągnęły go bez reszty.
Przygoda Mieczysława Barszczewskiego z pędzlem i płótnem zaczęła się w latach 80. Pojawiały się myśli, żeby malować. Z czasem były coraz intensywniejsze. Jak to określa – „męczyło go coś w środku”. Pracownię urządził sobie w piwnicy. Niestety, nie było tam naturalnego światła, jedynie jarzeniówki. Ale radził sobie. Gorzej było z materiałami. Po farby olejne trzeba było jeździć aż do Wrocławia. Malował wtedy głównie pejzaże. Jedyny obraz z tamtych czasów wisi u pana Mieczysława w pokoju, reszta od lat cieszy oczy rodziny i znajomych.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.