Prawie 75 lat temu zginął w niewyjaśnionych okolicznościach. Wciąż pamiętają go jako dobrego pasterza.
Było mroźne popołudnie 23 grudnia 1945 r. Ks. Józef po ostatniej Mszy św. w Unisławiu Śl. zmierzał do Sokołowska, pokonując śnieżne zaspy. Chciał jak najszybciej znaleźć się w domu. W uszach słyszał jeszcze pieśń, o której zagranie na koniec Mszy św. poprosił miejscowego nauczyciela. Szedł i nucił ją sobie, co pamiętają mijający go wówczas mieszkańcy. Czy kapłan dotarł do domu? Nie wiadomo. Nie pojawił się natomiast na wieczornym nabożeństwie. Szukano go do 2.00 w nocy, a potem od 6.00 rano. Dopiero ok. 9.45 jego ciało znaleziono 20 m od drogi, którą szedł na plebanię.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.