Jeszcze przed adoracją krzyża biskup przekonywał, że pocałunek to symbol prawdziwego zjednoczenia.
Tradycyjnie już bp Ignacy przewodniczył liturgii Wielkiego Piątku w świdnickiej katedrze. Po odśpiewaniu przez kleryków ewangelicznego opisu męki i śmierci Jezusa, zwrócił się do zgromadzonych.
- Dziś podejdziemy do krzyża. aby pocałować nie znak tortur, ale Tego, który jest samą miłością, Kto za mój grzech cierpiał i umarł. Całujemy zatem Chrystusa z ogromną wdzięcznością za to, że dla zniszczenia naszych grzechów umarł na krzyżu za nas. I jeszcze jedno. Całując krzyż Jezusa, trzeba w nim pocałować także mój własny krzyż. Chodzi o to, aby własny krzyż zjednoczyć z krzyżem Zbawiciela, aby się z Nim połączyć jak łączymy się z Nim w Komunii Świętej Całując krzyż Pana, mam "tak całkowicie się z Nim zjednoczyć, że to, co Jego, stanie się moje, a wszystko, co moje, będzie Jego. Moje serce i Jego serce staną się jednym sercem" - mówił jeden z ze średniowiecznych mistyków (Mistrz Eckhard) – mówił.
Podkreślał też, że takie zjednoczenie ma swoje konsekwencje także w naszym życiu.
- Doświadczę wtedy, że nigdy nie jestem sam w moim cierpieniu, ale zawsze jest ze mną zjednoczony Chrystus, który współcierpi ze mną i pomaga mi nieść mój krzyż. Adorując dziś krzyż Pana, prośmy, aby nauczył nas, tak przeżywać cierpienie wpisane w nasze życie, aby nas ono nie zamykało na Boga i bliźnich, ale aby także mój krzyż był drzewem, które owocuje, które rodzi życie, bo jest to wtedy cierpienie przeżywane i ofiarowane z miłości - zakończył.