Uroczystościom pogrzebowym w kościele pw. Niepokalanego Poczęcia NMP przewodniczył bp Ignacy Dec, wychowanek zmarłego kapłana.
Dzień wcześniej 12 listopada w Dobromierzu, gdzie ks. Róg spędził ostatnie lata życia, eksporcie przewodniczył bp Adam Bałabuch. – Podejmując ochoczo służbę wobec swoich braci i sióstr, pozwalał im doświadczyć miłości, którą ma dla nich Chrystus. Miłość jest tym niezbędnym klimatem, który otwiera człowieka na Pana Boga. Kapłan w swojej posłudze czuje się przynaglony, by realizować słowa św. Pawła: przygarniajcie siebie nawzajem, bo i Chrystus przygarniał nas. Kapłan pozostający wierny posłannictwu Chrystusa musi w duchu miłości przychodzić z pomocą innym. I tak rzeczywiście było w życiu księdza prałata. Z otwartością i radością serca spieszył z posługą kapłańską, służył innym, sprawując Eucharystię, głosząc słowo Boże i z wielkim oddaniem siedząc w konfesjonale – mówił biskup pomocniczy.
Same uroczystości pogrzebowe odbyły się natomiast w Wałbrzychu, gdzie ks. Wenancjusz był proboszczem przez 40 lat. – Gdy umierają rodzice, przestajemy czuć się dziećmi. Gdy odchodzą nauczyciele, profesorowie, wychowawcy, katecheci, spowiednicy, formatorzy, ojcowie duchowni – przestajemy czuć się uczniami, wychowankami. Coś takiego wielu z nas może czuć podczas dzisiejszego pogrzebu ks. Wenancjusza, mojego ojca duchownego i wychowawcy z czasów seminaryjnych, a waszego proboszcza. (…) Żegnamy kogoś, kto był dla nas ważny. Autorytet, który służył nam swoją mądrością, zdobytą przede wszystkim na kolanach w szkole Jezusa – rozpoczął homilię w czasie Mszy św. pogrzebowej bp Ignacy.
Przypominając nauczanie Kościoła dotyczące śmierci, odniósł się następnie do życia zmarłego kapłana (więcej: Nie żyje ks. Wenancjusz Róg, a szczegółowy życiorys w 47/2019 numerze świdnickiej edycji Gościa Niedzielnego). Dalej mówił też o jego zasługach. – Posługa ks. prał. Wenancjusza wykraczała poza granice parafii, której był proboszczem. We wszystkich trzech diecezjach był znany i szanowany. Wielu kapłanów prowadził nie tylko w seminarium jako ojciec duchowny, ale później jako spowiednik. Był duszpasterzem nauczycieli, spowiednikiem alumnów i sióstr wielu zgromadzeń zakonnych, wspaniałym rekolekcjonistą, kapelanem szpitala górniczego w Wałbrzychu. Był też budowniczym, o czym świadczy ten kościół, postawiony w trudnych czasach. (…) Był przykładem umiłowania kapłaństwa, służby w konfesjonale, solidnego przygotowywania się do homilii, kazań konferencji. Do dziś mam notatki z jego wystąpień w seminarium, które pokazałem dziś klerykom pierwszego roku – mówił biskup.
Jego słowa potwierdzali księża i parafianie składający kondolencje. – Miałem zaszczyt przejąć po ks. Wenancjuszu parafię, w której zarządzał. To jego wielkie dziedzictwo, dzięki któremu wpisał się w historię całej Piaskowej Góry, a nawet Wałbrzycha. Świadczą o tym poczty sztandarowe i tak licznie zgromadzeni wierni, o których w testamencie napisał, że są to jego ukochani parafianie i to przy nich chce spocząć na cmentarzu – mówił ks. Krzysztof Moszumański.
Zmarłego kapłana wspominał również ks. Stanisław Franczak, kolega z rocznika w seminarium. – Nasz rocznik liczył 30 księży. Były to czasy stalinowskie. Aresztowano profesorów, przesłuchiwano nas. Jako klerycy odgruzowywaliśmy cały Ostrów Tumski. Te trudności mogły mieć wpływ na to, że nikt z nas nie odszedł z kapłaństwa przez przeszło 60 lat. W naszej diecezji zostałem sam, ale poza jej granicami są jeszcze inni, którzy ze względu na zdrowie i inne okoliczności nie mogli tutaj dzisiaj być, ale obiecali modlitwę – dodał emerytowany proboszcz z Ołdrzychowic Kłodzkich.
Po nim głos zabrał ks. Andrzej Walerowski, który spędził ze zmarłych ostatnie lata życia. – Ponad trzynaście lat temu nasze drogi zeszły się w Wałbrzychu i szły równolegle aż do chwili odejścia ks. Wenancjusza. Bóg sprawił, że miałem tę łaskę być przy nim w chwili śmierci, podobnie jak domownicy: ks. Andrzej i pani Ludwika, która już tutaj w Wałbrzychu opiekowała się księdzem. Zawsze mówił, że jest w Dobromierzu jak w Szwajcarii, a na plebanii czuł się jak w domu. Odszedł w godzinie Mszy św. odprawianej za wstawiennictwem św. Michała Archanioła, do którego miał szczególne nabożeństwo – przypominał okoliczności śmierci, ale i ostatniego spotkania z biskupem: – Pamiętam, kiedy ksiądz biskup odwiedził go w szpitalu. Zresztą często u niego bywał i był bardzo zatroskany o jego stan zdrowia. Ale wtedy ks. Róg powiedział, że jak już przyjechał jego biskup, to może spokojnie umierać. Poprosił o błogosławieństwo, którego ksiądz biskup udzielił i wtedy prałat się rozpłakał – mówił ze wzruszeniem ks. Walerowski.
więcej zdjęć z uroczystości pogrzebowych: