Tłumy wiernych wraz z duchownymi pożegnały zmarłego kapłana i odprowadziły na miejsce spoczynku przy ul. Brzozowej.
Już dzień wcześniej dawni parafianie zmarłego proboszcza parafii pw. św. Józefa Obl. NMP w Świdnicy wypełnili świątynię po brzegi. Uroczystej eksporcie przewodniczył bp Adam Bałabuch, który nawiązując do historii uczniów idących do Emaus (Łk 24, 13-35), pokazywał podobieństwo posługi kapłańskiej do zachowania Zmartwychwstałego.
- Kapłan jest osobą wybraną przez Chrystusa, która w Jego imieniu w sakramentalnym utożsamieniu z Jezusem dołącza do drogi życia człowieka i towarzyszy mu w niej. Chrystus przez pokolenia towarzyszy swoim wiernym. Towarzyszy w ich drodze poprzez kapłanów, których im posyła, bo Jezus utożsamia się z tymi kapłanami. On ich posyła, aby towarzyszyli i uczniom Jezusa Pisma wyjaśniali. By sami też mogli coraz lepiej poznawać swojego Mistrza. By mogli mieć w sobie słowo Boga, które pomnaża w nas wiarę, które nas oświeca i pokazuje kierunek drogi. Każdy z nas potrzebuje kogoś, kto dołączy do nas w drodze i będzie nam Pisma wyjaśniał. Ale też Chrystus posyła nam kapłanów, by łamali dla nas chleb. By dzięki mocy sakramentu święceń czynili obecnego Chrystusa w tych prostych znakach chleba i wina. Byśmy mieli w naszej drodze pokarm duchowy, którym jest sam Jezus Chrystus. Tak Chrystus posłał m. in. do tej wspólnoty na 35 lat ks. prałata Stanisława Pasyka, aby wszystkim tu mieszkającym towarzyszył w drodze - mówił biskup pomocniczy.
W środę natomiast Mszy św. pogrzebowej przewodniczył bp Ignacy Dec. W homilii zachęcał do gotowości na ponowne przyjście Chrystusa, zwracając uwagę na niespodziewaną śmierć ks. Pasyka.
- Chrystus przyszedł po ks. Stanisława we wtorek, 14 stycznia, o godzinie, której nie domyślaliśmy się. Wiadomość o jego śmierci, która dotarła od jego bratanka, ks. Krzysztofa Pasyka, proboszcza parafii Królowa Górna z diecezji tarnowskiej, poruszyła wielu świdniczan, bowiem ks. prałat wpisał się tak wyraźnie w najnowsze półwiecze historii tego miasta (...) 20 czerwca 1972 r. otrzymałeś dekret podpisany przez ks. arcybiskupa Bolesław Kominka ustanawiające cię wikariuszem koadiutorem w parafii św. Józefa w Świdnicy. Prawie 10 lat trwały kościelne starania, aby cię mianować kanonicznym proboszczem tej parafii. Przez wiele lat tę nominację blokował Wydział do Spraw Wyznań Urzędu Miasta Wrocław. W końcu władza cywilna ustąpiła, zostałeś kanonicznie ustanowionym proboszczem i twoja posługa proboszczowska trwała do 25 czerwca 2007 r., z krótką przerwą, kiedy to przez kilkanaście miesięcy proboszczem był tutaj ks. Józef Lubczyński (1995-1997). Czcigodny księże Prałacie, w opinii księży byłeś bardzo wymagającym kapłanem, najpierw jako wikariusz a potem jako proboszcz. Jednakże, kto cię lepiej znał, to wiedział, że najpierw wymagania stawiałeś samemu sobie, a potem innym: księżom współpracownikom i wierny świeckim, twoim parafianom. Bardzo ci zależało, żeby wierni uczęszczali na Mszę św. aby dzieci i młodzież uczęszczały do kościoła i na katechezę. Apelowałeś do rodziców, żeby byli odpowiedzialni za religijne i moralne wychowanie swoich dzieci i wnuków. Pilnowałeś konfesjonału. Wierni parafii św. Józefa wiele ci zawdzięczają, ale nie tylko oni - całe nasze, dzisiaj biskupie, miasto zawdzięcza ci tak wiele. To dzięki twojej odwadze, uporowi w dobrym, wytrwałości, Świdnica zyskała trzy nowe parafie. Także początki tej świątyni i tej parafii, w której cię dziś żegnamy, związane są z twoją posługą pasterską w tym mieście. Możemy powiedzieć, że przez tę swoją długoletnią aktywność kapłańską, stałeś się ikoną tego miasta - podkreślał biskup.
Przedstawiając szczegółowy życiorys zmarłego kapłana (więcej: Zmarł ks. Stanisław Pasyk), nawiązał również do świadectwa jednej z katechetek, która po jego śmierci napisała: napisała: "Ks. prałat w swoim życiu robił wiele dobrego, czym się nie chwalił, a czego byłam świadkiem od 1984 roku aż do jego przejścia na emeryturę, pracując najpierw w parafii św. Józefa, a gdy lekcje katechezy weszły do szkół współpracując z Nim. Na różny sposób pomagał ludziom, którzy zwracali się do Niego nieraz w tragicznych sytuacjach. Byłam świadkiem jak pomagał dzieciom czy dorosłym, którzy byli bardzo chorzy na serce. Załatwiał im przyspieszenie operacji czy leczenie w klinice kardiologicznej w Zabrzu u profesora Religii. Nieraz osobiście, swoim autem, zawoził ich do Zabrza. Pracował tam jako lekarz Jego stryjek, który później został wojewódzkim specjalistą ds. kardiologii. Ponadto w czasach komunistycznych wieczorem, przy zamkniętych drzwiach kościoła, błogosławił parom, które z różnych powodów nie mogli w sposób uroczysty przystąpić do sakramentu małżeństwa np. mąż był milicjantem, wojskowym, czy pełnił inną ważną funkcję państwową. W ten sam sposób chrzcił ich dzieci. Dzięki swoim wpływom dla ks. Pasyka nie było rzeczy niemożliwych do załatwienia. W tych trudnych czasach dla Kościoła dzięki Jego staraniom powstały trzy świdnickie parafie. Potrafił również dla swoich pracowników załatwić spółdzielcze mieszkanie omijając 20 czy 30 letnie oczekiwanie na nie, co w tamtych czasach było niemożliwe do zrealizowania. Był nie tylko dobrym gospodarzem, ale także duszpasterzem. Wielokrotnie widziany był w konfesjonale już pół godziny przed Mszą św. Dlatego bardzo krzywdzące dla Ks. Prałata były plotki o Nim np. że wybudował sobie dom pod Świdnicą z pieniędzy, które były przeznaczone na budowę kościoła. Według mnie bardzo dobrze, że zostanie pochowany w Świdnicy, gdzie przez 35 lat swojego kapłaństwa w różny sposób służył ludziom".
Na koniec Mszy św. głos zabrali również inni, którzy wspominając prałata, dziękowali za lata współpracy i żegnali zmarłego kapłana. Potem wszyscy odprowadzili jego ciało do grobu na cmentarzu przy ul. Brzozowej.