O Eucharystii, kapłaństwie i miłości, a właściwie ich docenieniu w czasie epidemii mówił na Mszy Wieczerzy Pańskiej pierwszy biskup świdnicki.
Przy ołtarzu bp Ignacy stanął tym razem w Wielki Czwartek z księżmi pracującymi w świdnickiej katedrze.
Kilka osób w ławkach i kilkadziesiąt za pośrednictwem kamer. To do nich biskup skierował słowa homilii.
- Moi drodzy, którzy jesteście w swoich domach, mieszkaniach. Nasze całe życie powinno się toczyć przed Panem Bogiem. O Bogu nie wystarczy tylko myśleć w kościele, ale wszędzie, gdzie jesteśmy, On jest dostępny. Wielu z was cierpi, że nie jest dziś w kościele, gdzie co roku bywało. Wielu z nas boleje, że święta będą bez fizycznej obecności w świątyni, która jest tak ważnym miejscem, do którego przychodzimy. Może Pan Bóg w tym roku chce nam jaśniej powiedzieć, że jest dla nas wszędzie. Nie tylko w kościele. Że nas kocha wszędzie i w każdym czasie - podkreślał.
Mówił też o wdzięczności za Eucharystię i kapłaństwo, którą szczególnie czujemy, gdy nam ich brakuje, a dostęp do nich jest utrudniony. Na koniec biskup nawiązał natomiast do obrzędu, którego zabrakło w tegorocznej liturgii Mszy Wieczerzy Pańskiej z powodu epidemii, a który jest konsekwencją właściwego przezywania wiary.
- Chrystus przez ten gest umywania nóg chciał nas zachęcić, a może i zobowiązać do wzajemnej służby. Mamy przeto być sługami jedni drugich. Podziwiamy w obecnym czasie naszych lekarzy, pielęgniarki, którzy z wielkim poświęceniem służą chorym z narażeniem swego zdrowia i życia. Wielu czyni to z motywów religijnych i ma świadomość, że służąc chorym, służą samemu Chrystusowi - zakończył.