O niespełnionych oczekiwaniach, o zmianie, która nie zawsze jest na lepsze i o sukcesie chrześcijańskim mówi o. Tomasz Tlałka OSPPE.
To będą dla nas pierwsze święta w życiu bez święconki. Może i dobrze, bo przecież Wielka Sobota to czas ciszy, oczekiwania, napięcia, zadawania sobie pytania: gdzie jest Pan?
To prawda – Wielka Sobota, to jest czas, żeby zadać sobie pytanie, gdzie jest Pan, ale też zetknąć się z rezygnacją w swoim życiu. To było właśnie doświadczenie apostołów, oni byli zrezygnowani – „Myśmy się spodziewali”. Może trzeba się spotkać ze swoimi zawiedzionymi nadziejami i oczekiwaniami. Owszem, przyjmowałem żonę czy męża w geście mycia nóg i pocałunku pokoju, ale teraz jest czas, żeby dodatkowo zrezygnować ze swoich oczekiwań wobec nich. Bo te oczekiwania są tylko spełnieniem mojego ego, one są po to, żeby mi było wygodnie w życiu. Nie widzę, że Chrystus w moim małżonku, w dzieciach, w braciach w klasztorze znalazł sposób na moje życie i ostatecznie na moje zbawienie. W ten dzień mogę się spotkać ze swoimi zawiedzionymi oczekiwaniami względem pracy, szefa, względem tego, jak dzieciom się w szkole powodzi, jakie te dzieci w ogóle są. Można się spotkać ze swoimi zawiedzionymi nadziejami i zadawać sobie pytanie, gdzie w tym jest Pan i czy to jest nieszczęście, że te nadzieje zawiodły. To wszystko może nas rozłożyć na łopatki. To jest czas oczekiwania na zmartwychwstanie. Siedzenie w tej ciszy może nas po prostu zabić.
Dlatego tak bardzo potrzebujemy Paschy, która zaczyna się tego samego dnia wieczorem.
Wieczorem przechodzimy do celebrowania Paschy. I znowu zapraszam na transmisję, a po niej, dobrze jest wziąć czytania z liturgii słowa z tego dnia i je wspólnie odczytać, wspólnie się pomodlić. Po tej liturgii słowa niech głowa rodziny, najlepiej ojciec, wytłumaczy to słowo, pokaże, co ono znaczy dzisiaj dla nas. Pokaże to dzieciom, ale i samemu się z tym zmierzy. Można spróbować odnieść to do swojego życia rodzinnego. Niech to będzie komentarz do tego, co przeczytaliśmy. Ostatecznie, można przeczytać jakiś gotowy komentarz. Ale polecam, żeby to był czas wspólnego przebywania razem, rozmowy, dialogu.
To może być dla nas trudne. Przyzwyczailiśmy się do świętowania w kościele, gdzie wszystko jest nam podane na tacy. A przecież dla Żydów Pascha była świętem rodzinnym, nastawionym na przekazywanie wiary. Podczas Paschy dzieci pytały: co takiego innego jest w tej nocy, że nie śpimy, że pościmy, że jesteśmy wszyscy razem?
Tak, najmłodsze dziecko pytało najstarszego w rodzinie, dlaczego my w ten sposób przeżywamy tę noc. Może trzeba dziecku powiedzieć: „Nie wiem, dziękuję ci za to pytanie, bo ono mnie nawraca. Bo Chrystus tyle dla nas zrobił, a ja nie wiem, ja nie rozumiem nadal swojego życia”.
Myślę, że wielu z nas to pytanie rozłoży na łopatki. Dlaczego my tę noc tak przeżywamy? Warto sobie to pytanie zadać już wcześniej, żeby prawdziwie na nie odpowiedzieć, że Bóg ma pomysł na moje życie, bo wobec trudności ja zaczynam panikować, a Bóg już dawno ma pomysł na rozwiązanie tego problemu. To jest noc, podczas której mogę zobaczyć, że w życiu wielokrotnie doświadczyłem ratunku od Chrystusa. Ta noc jest dla mnie też obietnicą, że będzie On ze mną w przyszłości. Noc paschalna to jest czas, gdzie „staje się” chrześcijaństwo naprawdę. To co w ciszy Wielkiej Soboty mnie "rozwaliło", to w tym właśnie odnajduję Chrystusa Pana, który mój grób zamienia w łono życia. Mogę doświadczyć, że tam, gdzie ja nie wystarczam, to On przychodzi, że tam, gdzie noszę w sobie śmierć, On daje mi nowe życie.