Co usłyszą? O tym opowiada ks. Aleksander Radecki, wieloletni ojciec duchowny wrocławskiego seminarium, który prowadzi dla przyszłych kapłanów diecezji świdnickiej dni skupienia.
Czym są te rekolekcje? Dlaczego są takie ważne?
- Bezpośrednim przygotowaniem do święceń prezbiteratu. Okresem wyciszenia po gwałtownych przygotowaniach do prymicji. Są czasem modlitwy, budowania relacji z Tym, który powołał swoich przyszłych kapłanów. Mam też nadzieję, że są wielką radością dla uczestników, którzy potrzebują takiego oddechu. Tym bardziej, że są w tak pięknym miejscu jakim jest Sokołówka w Polanicy-Zdroju u sercanów.
Co usłyszą w czasie tych rekolekcji diakoni? Co powinni usłyszeć?
- Choć nie pierwszy raz prowadzę tego typu rekolekcje, to za każdym razem też sobie zadaję to pytanie. Patrząc z perspektywy moich 44 lat kapłaństwa chciałoby się powiedzieć o bardzo wielu rzeczach, ale pojemność umysłu i serca jest jednak ograniczona. Na pewną są to tematy, które wiążą się konkretnie z posługą. W pierwszej konferencji zaproponowałem przyszłym prezbiterom medytację nad słowem „jestem”, które wypowiedzą przez biskupem jako kandydaci do święceń. Dotychczas mówiłem im także o wdzięczności, wezwaniu do świętości oraz zagadnieniu wypoczynku. Chcę, by zadali sobie także pytanie o to, czy będą wierzącymi księżmi? Każdy z tych tematów jest pewnego rodzaju prowokacją i właściwie nie jest ważne to, co powie rekolekcjonista, ale to, co zrobi z tym słuchacz.
Co będzie najważniejsze w tych rekolekcjach i jaki będzie ich przebieg?
Diakoni dostali pewne materiały wydrukowane, które będą uzupełnieniem do rozważań dotyczących m.in. sakramentu pokuty. To on jest dla mnie priorytetowy w czasie tych rekolekcji, bo uświadomiłem sobie, że wielu ludzi będzie korzystało z tej pomocy. Jeśli ci młodzi kapłani mają być dobrymi spowiednikami, to sami muszą się dobrze spowiadać. Dlatego punktem kulminacyjnym będzie dzień spowiedzi świętej oparty o rachunek sumienia podsumowujący 6 lat seminarium. Konferencji łącznie zaplanowanych jest 12. Codziennie będzie też Msza św. z homilią i wieczorne spotkania na tematy duszpasterskie. Nawet, gdyby te rekolekcje trwały miesiąc, to nie jest możliwe wyczerpanie tematu. To nie czas, by odpowiadać na pytanie: czy mam być księdzem? Teraz muszą się pytać: jak to zrobić, by Pan Jezus cieszył się ich kapłaństwem?
Ojciec zna naszą diecezję. Przed laty pracował ojciec w Mokrzeszowie. Czy to wpływa jakoś na kształt tych dni skupienia?
To mi ułatwia sprawę, ponieważ mogę sobie wyobrazić, że pójdą do miejsc, które bardzo dobrze znam, chociażby pierwsza moja parafia – Szczawno Zdrój i wioski, które tam teraz stanowią samodzielne parafie. Potem Mokrzeszów i wszystkie szlaki górskie, które są mi bliskie. Poza tym pracowali tu moi koledzy, którzy zapraszali mnie na rekolekcje. Tak było np. w Dzierżoniowie. W związku z tym nie chcę bujać w obłokach. Próbuję mówić takim językiem, który jest dla diakonów zrozumiały, ale i w taki sposób, by przystawało to do tej rzeczywistości, w której żyjemy. Z pewnością odbija się również echo mojej posługi we wrocławskim seminarium jako ojca duchownego.
Mnóstwo rzeczy przeniosło się dziś do internetu. A czy takie rekolekcje dałoby się poprowadzić online?
Nie byłoby to trudne pod jednym warunkiem, że odbiorca weźmie sobie do serca to, co usłyszy i pozwoli się sprowokować do kontynuacji rozważań z Bogiem sam na sam. Trzeba pamiętać, że istotą rekolekcji nie są konferencje. To pułapka, w którą często wpadamy – fajne konferencje to fajne rekolekcje. A mogą być tak fajne, że jednym uchem wejdą, a drugim wyjdą. I dopiero, kiedy słuchacz się z tym tematem zmaga, kiedy zapyta siebie o odpowiedzi na zadane pytania, to wówczas dopiero zaczynają się rekolekcje.