One to dopiero mają zły wizerunek. Są postrzegane jako głupie, krnąbrne, uparte. Te zwierzęta jednak o opinię nie dbają, nadal robią swoją, a raczej Bożą robotę. Bo tak się składa, że Bóg od dawna powierza im zadania specjalnie. Również dziś.
Państwo Słupscy od pierwszej chwili robią wrażenie typowego małżeństwa: ona mówi o emocjach, on opowiada o faktach. Ale opowiada w taki sposób, że napięcie sięga zenitu. Może dlatego, że spełnione marzenia to już fakty, a faktem jest, że jego marzenia doprowadziły do tego, że ona znana jest teraz jako Kasia od osłów.
Tylko proszę się nie śmiać
Pierwszy raz Krzysztof spotkał osła, będąc jeszcze przedszkolakiem. Z rodzicami często spędzali wakacje w Bułgarii i to właśnie tam zakochał się w tych zwierzętach. – Jakoś zaiskrzyło między mną a osłami, to było coś niesamowitego. Ludzie mają różne fascynacje, mnie uwiodły osły. Niektóre marzenia się zapomina, ale to tkwiło we mnie cały czas – opowiada Krzysztof. – On zawsze opowiadał, że będzie miał osły. Byliśmy już długi czas małżeństwem, a on ciągle o tym wspominał. I rzeczywiście – któregoś dnia mówi: „Jadę po osły” – dodaje Katarzyna. Ale zanim to się stało, była jeszcze wycieczka na Węgry. A z Węgier do Rumunii jest już rzut beretem. Krzysztof wiedział, że w Rumunii jest dużo osłów, a ich cena jest dużo niższa niż na zachodzie Europy. Cały dzień jeździli w poszukiwaniu osłów, ale żadnego nie spotkali. Zawiedzeni, przekraczając tego samego dnia powtórnie granicę, wzbudzali uzasadnione podejrzenie: 4-osobowa polska rodzina, bez bagaży i pieniędzy. Krzysztof, wyjaśniając cel podróży, prosił tylko, żeby się nie śmiać. Strażnik, przyzwyczajony do wyssanych z palca historii, słysząc, że przyjechali po osły, parsknął śmiechem. Przekazał im jednak ważną informację – osłów lepiej szukać w innym rejonie, bliżej Bukaresztu. I tak było wielokrotnie. Najpierw niepohamowany wybuch śmiechu, potem serdeczna pomoc. Kilka lat później, w 2009 roku, Krzysztof w końcu pojechał spełnić swoje marzenie. Plan był prosty: znaleźć hodowlę, dobić targu, wrócić po osły. Udało się go zrealizować i wreszcie przywiózł do Polski 14 osłów. Ale tego, co stało się później, nikt nie był w stanie przewidzieć.