Mszą św. żałobną w kościele św. Mikołaja rozpoczęły się uroczystości pogrzebowe ks. Piotra Mycana, który od dwóch lat był w Kaczorowie administratorem parafii.
Po jej zakończeniu kondukt żałobny przejechał do Lubomierza (rodzinnej miejscowości zmarłego kapłana), gdzie złożono ciało ks. Piotra Mycana na cmentarzu (zobacz: Pogrzeb ks. Piotra Mycana w Lubomierzu). W obu miejscowościach celebrom 7 listopada przewodniczył bp Ignacy Dec.
– Proboszcz to ojciec parafii, to kapłan posłany przez Kościół, by zaspokajać potrzeby duchowe wiernych. Każdy kapłan posługujący w duszpasterstwie spełnia trzy podstawowe zadania. Jest najpierw siewcą Bożego słowa. Głosi homilie i kazania. I wielu księży, zwłaszcza młodszych, prowadzi w szkołach katechezę. Drugim zadaniem zleconym kapłanowi jest sprawowanie świętych sakramentów, przede wszystkim sprawowanie codziennie, a szczególnie w niedziele i święta Mszy św. (...) Trzecim, głównym zadaniem kapłana jest posługa miłości, troska o chorych, o biednych i potrzebujących. Kapłani w naszych parafiach odwiedzają chorych, przynoszą im Komunię św. Pomagają duchowo i w miarę możliwości niekiedy i materialnie – wymieniał w czasie Mszy św. w Kaczorowie biskup senior dodając, że te właśnie zadania wypełniał ich pasterz przez dwa lata wśród nich. Przypomniał też życiorys żegnanego księdza. (więcej: Zmarł ks. Piotr Mycan. Znamy datę pogrzebu). Głos zabrali też wierni z parafii św. Mikołaja.
– Bardzo głęboko wszyscy przeżywamy to, co się stało. Trudno jest jeszcze zebrać myśli, bo ta śmierć przyszła zbyt szybko. Mimo to po dwóch latach pracy ks. Piotra nasz kościół jest piękniejszy. Pojawił się ołtarz poświęcony Matce Bożej, który zainicjował, ale i wiele innych rzeczy zostało posprzątanych, odnowionych. Rozpoczął też peregrynację Królowej z Szensztatu, utworzył trzy kręgi. To jednak, co najbardziej rzuca się w oczy po tych dwóch latach, to otwartość. Zawsze był uśmiechnięty, gotowy do pomocy czy działania. Zarażał swoim zaangażowaniem. Ale też posługiwał nam heroicznie. Cały czas chorował, cierpiał niewyobrażalnie. Z ledwością odprawiał Mszę św., siadał, gdy nie mógł wytrzymać z bólu, a mimo to każdej niedzieli cztery razy stawał przy ołtarzu. Nigdy nie odszedł od swoich owiec i mimo ogromnego bólu do końca ciężko pracował – mówił Grzegorz Kucab, burmistrz Bolkowa i mieszkaniec parafii w Kaczorowie.
Jego słowa potwierdził ks. Jan Gargasewicz, który pochodzi z parafii w Kaczorowie i pomógł przygotować ostatnie pożegnanie zmarłego kapłana.
– To prawda, że po przyjściu ks. Piotra wiele inicjatyw tu odżyło. Wrócili ministranci, ludzie bardziej się angażowali, bo przyciągało ich jego usposobienie. Nie miał w sobie agresji, ale olbrzymie poczucie humoru. Był dostępny o każdej porze – kto by nie zadzwonił, nie przyszedł, zawsze miał dla niego czas. Nie było godzin urzędowania, bo urzędował cały czas. Miał wiele planów i marzeń, których nie będzie mógł zrealizować. Swoje cierpienie przeżywał też z Bogiem. Kiedy dowiedziałem się, że ks. Piotr zmarł, przyjechałem tutaj i rozmawiałem z ludźmi. I jedna z pań opowiedziała, że kiedyś widziała, jak ks. Piotr modlił się w świątyni, leżąc krzyżem i płacząc. Modlitwa dawała mu siłę w trudnych chwilach – podkreślał proboszcz wałbrzyskiej parafii.
Zmarłego księdza wspominali też inni wierni i kapłani z dekanatu.