Ceremonii pogrzebowej przewodniczył w kościele św. Jadwigi bp Marek Mendyk wraz z kapłanami związanymi z parafią i synem zmarłego, rodziną i bliskimi.
Biskup w homilii 16 listopada przypomniał, że „i w życiu i w śmierci należymy do Pana”.
- Nasz Bóg, który mówi, że jest Bogiem żywych, a nie umarłych, przekazuje nam o sobie prawdę. Prawdę, która jest zdolna pocieszyć serce pełne bólu. Tą prawdą jest Jego obecność, która nie jest obojętna wobec cierpienia człowieka. Bóg nie stoi z boku i nie obserwuje, jak kontroler, nie przygląda się, aby osądzić i potępić. Bóg jest obok człowieka w jego bólu, smutku, żałobie i bezradności. Obecność Boga jest obecnością bliską i pełną miłości. Jest to obecność, która daje życie i to daje je na zawsze. Bo „nasz Bóg jest Bogiem żywych, a nie umarłych” - podkreślał bp Marek, pokazując, że Bóg jest obecny na początku życia każdego człowieka i to On daruje to życie. Następnie z tej perspektywy przybliżył życie zmarłego Władysława Zwolennika.
Władysław urodził się 13 lipca 1960 roku w Bolkowie. Był najmłodszym synem Emilii i Jana Zwolenników. Miał 2 siostry Helenę i Danutę oraz braci: Aleksandra i Zbigniewa. Wraz z nimi wychowywał się we wsi Pogwizdów i też tam ukończył szkołę podstawową. Po skończeniu ponadpodstawowej szkoły w Jaworze podjął pracę jako młody człowiek w Zakładach Kuzienniczych Jawor. Poszedł do wojska, a po zakończeniu służby w 1984 r. zapoznał Marię, z domu Prorok, miłość swojego życia i założył rodzinę.
16 lutego 1985 roku zawarł związek małżeński kościele parafialnym pw. św. Jadwigi w Bolkowie z rąk śp. ks. kan. Piotra Chomickiego. Z tej miłości urodził się 24 grudnia 1985 r. syn Dawid oraz 27 marca 1992 r. syn Błażej. Mieszkali na gospodarstwie rolnym - ojcowiźnie żony w Świnach i tam wychowali i wykształcili swoich synów. Dawid jest inżynierem programistą i posiada 2 dodatkowe tytuły magisterskie z dziedziny prawa i ekonomii, a Błażej księdzem diecezji świdnickiej, wikariusze parafii Chrystusa Króla w Dzierżoniowie.
Ojciec był bardzo dumny ze swoich synów, że tak dużo osiągnęli w życiu nauki i że nie muszą tak ciężko fizycznie pracować jak on. Wielkim szczęściem dla niego było też pojawienie się na świecie 3,5 roku temu wnuka Filipa. Był wielkim autorytetem dla swoich synów jako ojciec, mąż i po prostu dobry człowiek. Był zawsze uśmiechnięty i pogodny. Tak go pamiętają znajomi i ludzie, z którymi spotkał się na drodze swego krótkiego życia.
Zaświadczali o tym również składający kondolencje. - Zebraliśmy się, by pożegnać naszego kochanego Władka, bo tak będziemy go zawsze wspominać. Władzia, który swoim charakterem i postawą dawał nam przykład życia uczciwego i pracowitego. Otwarty i życzliwy wobec drugiego człowieka. W trudnych chwilach zawsze mogliśmy liczyć na jego pomoc - podkreślał Jacek Ostrowski, miejscowy szafarz.
Żegnali go też: ks. Krzysztof Ambrożej (proboszcz parafii, w której pracuje ks. Błażej), ks. Wojciech Oleksy (kolega kursowy ks. Błażeja) i ks. Wiesław Pisarski (proboszcz parafii, w której mieszkał Władysław). Na koniec zabrał głos sam syn, dziękując biskupowi za przewodniczenie liturgii, a tacie za wychowanie i naukę bycia przygotowanym na śmierć.