Służył miastu, ale i lokalnemu Kościołowi, któremu oddał syna Dominika. Był pomysłowy, pracowity, wnosił ciepło rodziny.
Zauważali to nie tylko najbliżsi, ale i współpracujący z nim mieszkańcy Złotego Stoku.
- Przyjechał tu za miłością swojego życia - Krystyną, z którą w 1980 r. zawarł związek małżeński. Był w nią wpatrzony jak w obrazek. Często przychodził do urzędu na przerwie na kawę czy śniadanie i siadał przy biurku żony. Ogień miłości nie tylko nie wygasł, ale ogrzewał żonę i synów do ostatnich dni. Wnosił ciepło rodziny, która była dla niego najważniejsza. Dumny był ze swoich synów i towarzyszył im w wielu ważnych wydarzeniach życiowych - przypominała jeszcze przed rozpoczęciem uroczystości Grażyna Orczyk, burmistrz Gminy Złoty Stok.
Mówiła też o zaangażowaniu zmarłego Józefa w sprawy miasta i gminy nie tylko jako radnego, ale i oddanego ludziom społecznika.
- Zajmował się inwestycjami, sprawami budowlanymi, gospodarczymi, społecznymi i edukacji w gminie. Był wielkim społecznikiem. Nie pytał, nie narzekał, ale działał. Miał dwóch wspaniałych synów: Dominika i Łukasza, ale też "córkę" - „Gwarkiadę”, coroczną dużą imprezę plenerową dla mieszkańców Złotego Stoku, przyciągającą tysiące osób z sąsiednich gmin i powiatów. On ją wymyślił, kierował organizacją, nadzorował w najdrobniejszych szczegółach. Przygotowania rozpoczynał jesienią od pozyskania sponsorów, zespołów, dostawców, gastronomów - podkreślała. Wymieniając także inne jego zasługi, przyznała, że nie potrafi odpowiedzieć na pytanie: dlaczego dotąd nie został uhonorowany tytułem „zasłużony dla miasta i gminy”?
Do świadectwa życia zmarłego pana Wargackiego odniósł się również w homilii pogrzebowej bp Marek Mendyk. Przybliżając jego życiorys, zwrócił uwagę na przełomowy moment, którym były święcenia kapłańskie syna.
- Wtedy to jeszcze przed prymicjami podjął się renowacji świątyni parafialnej i remontu plebanii w Złotym Stoku. Tak bardzo był wdzięczny Panu Bogu za dar tego szczególnego wybrania i powołania syna. Jako przedstawiciel rady parafialnej podejmował wiele inicjatyw na rzecz parafii, współpracując z miejscowymi duszpasterzami. Wystarczy tylko przypomnieć koronację figury Matki Bożej Niepokalanej, przygotowanie skweru św. Jana Pawła II i popiersia papieża. Z jego inicjatywy odnowiono też stacje drogi krzyżowej. W te wszystkie dzieła angażował się z ogromną pasją, nie szczędząc czasu, sił, zdrowia - dodał biskup świdnicki.
W podobnym tonie mówili o Józefie w czasie uroczystości pogrzebowych 5 stycznia także pozostali duchowni, z którymi związany był przez swojego syna. Pomagał w parafii pw. Chrystusa Króla w Dzierżoniowie, św. Piotra i Pawła w Wałbrzychu czy św. Jerzego w Dzierżoniowie.
- Chciał służyć do końca. Na krótko przed śmiercią, w szpitalu, mówił o tym, że musi podzwonić do ludzi, by pomogli proboszczowi w Złotym Stoku z remontem drogi. Chciał też dzwonić do znajomego stolarza, by w Wałbrzychu zrobił konfesjonały i miał już konkretne plany na to, co sam musi poprawić w Dzierżoniowie. Złościliśmy się na niego, że się nie oszczędza, nie daje sobie odpocząć. Taki był nasz tato, do końca - mówił z przejęciem ks. Dominik Wargacki, dziękując biskupowi, księżom, lekarzom i wszystkim przyjaciołom za wsparcie i obecność na uroczystościach pogrzebowych.
Józef Wargacki zmarł 31 grudnia 2020 r. siedząc w fotelu i wpatrując się w obraz przedstawiający Matkę Bożą. Kilka dni wcześniej wraz z żoną obchodzili 40. rocznicę zawarcia sakramentu małżeństwa.