Wraz z nim w uroczystościach pogrzebowych wzięli udział wierni z parafii, w których dotychczas pasterzował, koledzy księża, rodzina i znajomi. Przewodniczył bp Ignacy Dec.
W żałobnej homilii, nawiązując do Chrystusowej śmierci, przypomniał, że przed tygodniem, 29 stycznia, odeszła do wieczności Halina Krasnowska, mama ks. Mirosława.
- Pan Bóg przeprowadził cię przez ziemię, darząc cię swoim błogosławieństwem. Był dla ciebie mocą i ostoją w trudnych latach powojennych, gdy trzeba było opuścić rodzinne strony, by stworzyć sobie godne warunki codziennego życia. Twoją życiową siłą była silna wiara i zaufanie do Pana Boga i do ludzi - przypominał biskup senior, adresując pożegnanie do zmarłej.
O jej sile wewnętrznej i trosce nie tylko o swoje dzieci, ale i ich rodziny, mówili też żałobnicy.
- Byłaś dla nas symbolem matki i taką pozostaniesz w naszej pamięci. Rozumiejąc, jaki to wielki trud spoczywa na barkach twojego syna, a naszego proboszcza przy budowie kościoła, przyjeżdżałaś do Wrocławia zostawiając swój dom, aby pomóc. Pracy było dużo. I na plebanii, i na budowie. Troszczyłaś się o ciepły posiłek dla każdego pracownika i gościa na plebanii. Dbałaś o porządek, starałaś się, by niczego nie brakowało. Nie bacząc na własne zmęczenie, ciężko pracowałaś, aby zadbać o plebanię czy kościół na uroczystości. Pomagałaś też przy festynach i odpustach, okazując swoje serce, dobro i szacunek. Widząc cię wśród nas z twoim mężem Sewerynem nie czuliśmy się osamotnieni w budowie - wspominała jedna z byłych parafianek ks. Mirosława.
- Mamę znałem już w seminarium, bo miała bardzo blisko do syna i czasem nas odwiedzała. Później widywaliśmy się, kiedy obaj pracowaliśmy w Legnicy. Z tego czasu zapamiętam ją jako kobietę pełną życia, która rozkładając ręce okazywała miłość wszystkim, których napotkała. To chyba po niej odziedziczył to syn, który jest otwarty na innych. Potrafi też budować nie tylko świątynię materialną, ale i tę duchową, bo wcześniej w nim zbudowali ją rodzice, a szczególnie żegnana dziś mama - zauważył ks. Marek Babuśka, kolega z seminaryjnej ławki.
- Mama to ktoś, kto milczy kiedy wszyscy mówią i mówi, kiedy wszyscy milczą. Za to chcemy podziękować dzisiaj pani Halinie - dodał ks. Witold Baczyński z wałbrzyskiego dekanatu, w którym pracuje ks. Mirosław Krasnowski, proboszcz parafii Świętej Rodziny.
Śp. Halina Krasnowska, z domu Nowacka, urodziła się 24 lutego 1940 r. w Błoniu k. Warszawy. Zaraz po wojnie wraz z rodzicami przybyła na Ziemie Zachodnie. Po krótkim pobycie w Sztumie zamieszkała z rodzicami we Wrocławiu i tam spędziła swoje całe życie.
Po szkole podstawowej uczyła się w Szkole Handlowej, a po jej ukończeniu, 28 grudnia 1958 r. w kościele parafialnym pw. Trójcy Świętej w Błoniu zawarła związek małżeński z Sewerynem Krasnowskim i wspólnie zamieszkali we Wrocławiu.
W małżeństwie przyszło na świat troje dzieci: synowie - Jacek i Mirosław oraz córka Alicja. Całe swoje życie poświęciła wychowaniu dzieci i udzielaniu pomocy znajomym, zwłaszcza tym, którzy byli w potrzebie.
- Wartość miłości Boga i ludzi, którą żyła, pozostanie w sercach wielu młodych ludzi, którzy w latach 70. i 80., w związku z działalnością całej naszej trójki w ZHP, przychodzili do domu, aby porozmawiać, spędzić wspólnie czas, posiedzieć, zjeść obiad czy kolację. Wiele osób znajdowało w naszym domu swój drugi dom rodzinny - wspomina syn Mirosław.
Uroczystości pogrzebowe odbyły się 6 lutego w kościele parafialnym pw. Świętej Rodziny we Wrocławiu.